Jan Grabowski – Finek; Rozdział XII.

Posłuchaj

Subskrybuj!

#TataMariusz na Spotify

Spotify

#TataMariusz na Apple Podcasts

Apple Podcasts

#TataMariusz na Google Podcasts

Google Podcasts

#TataMariusz na YouTube

YouTube

#TataMariusz na Podcast Addict

Podcast Addict

#TataMariusz na Player FM

Player FM

Przeczytaj

Dwaj szlachetni bracia czuli się w Warszawie jak w raju. I ani się domyślali, że ciągle wisiał nad nimi straszny wyrok rozłąki!

Pan Rosochacki na utrzymanie dwóch piesków stanowczo nie chciał się zgodzić. Trzeba przyznać, że tego samego zdania była mama Dzidzi. I Katarzyna. Czyli cały dom.

Oprócz samej Dzidzi, rozumie się! Bo Dzidzia nie chciała nawet myśleć o tym, żeby się rozłączyć z którymkolwiek ze swoich miłych piesków. Finka lubiła bardzo za to, że był żywy, sprytny, wesoły, a wyprawiał figle zupełnie nieoczekiwane. Ale lubiła też i Bielaska. Było go jej właściwie żal. Bo Bielasek był wiecznie nieszczęśliwy, ciągle zmarznięty, trzęsący się, zapłakany. Któż nie miałby współczucia i litości dla takiego nieszczęśliwca?

Trzeba zresztą przyznać, że Bielasek umiał się przymilać, przypieszczać, okazywać przywiązanie bez granic!

Nie schodził on prawie z kolan Dzidzi. Biegał krok w krok za swoją panią. Co chwila wspinał się ku niej i prosił, by wzięła go na ręce. Pieszczoch był ten Bielasek i serce miał czułe. A że był beksa? Wielka mi rzecz! Komu to nie zdarza się płakać, jak mu coś nie po myśli, prawda?

Pan Rosochacki obiecał już jednego z piesków swoim znajomym. Ale którego oddać? Finka? Za nic! Bielaska? Nigdy w życiu! Co począć? Dzidzia wolała nie myśleć o tym!

Aż tu pewnego dnia, jakoś pod wieczór, Katarzyna poszła do miasta.

I wtedy stało się właśnie to najstraszniejsze! Jeden z piesków poszedł w świat! Do obcych ludzi! I to w jakich okolicznościach!

Ojciec, mama i Dzidzia siedzieli właśnie przy stole. Światło już się paliło. Pan Rosochacki czytał gazetę. Mama Dzidzi szyła. Dzidzia przeglądała obrazki. Cicho było i spokojnie. Nic nie zapowiadało awantury, jaka za chwilę miała wybuchnąć!

Aż tu Dzidzia usłyszała nagle stuk drzwi kuchennych.

— Katarzyna wróciła! — powiedziała pani Rosochacka, jakby nigdy nic.
— A to wybornie! — rzucił zza gazety pan Rosochacki. — Zakrzątnijcie się, proszę, koło kolacji. Muszę jeszcze wieczorem wyjść z domu!

Pani Rosochacka zaczęła składać robotę. Chwilę trwała cisza. I nagle rozległ się przeraźliwy krzyk Katarzyny:

— Moje łóżko, moje łóżko!

Wszyscy zerwali się od stołu.

Zanim zdążyli pójść do kuchni, już w drzwiach stała Katarzyna. Była cała czerwona z gniewu.

— Skaranie boskie! — krzyknęła i zaczęła wyrzekać płaczliwym głosem. — Calusieńka pościel! I pierzyna! I poduszka! Nawet ten jasiek, co leżał tak wysoko! I kapa, com ją dopiero teraz położyła! Jak ja teraz będę spała, czym ja łóżko nakryję? Tyle pracy! Taki majątek! Co to teraz mydło kosztuje!

— Ale co się stało? — spytała zaniepokojona pani Rosochacka.
— Co się stało? — jęknęła z żałosnym wyrzutem Katarzyna. — Ot, co się stało!

Otworzyła na oścież drzwi i szła do kuchni z miną strasznie dotkniętą i obrażoną.
Oboje państwo Rosochaccy poszli za nią. Dzidzia pobiegła przodem! Chciała pierwsza zobaczyć straszne spustoszenie. Bo, że sprawcami krzywd Katarzyny byli Finek i Bielasek, tego łatwo się mogła domyślić!

Utwór udostępniony na Licencji Wolnej Sztuki.

(szczegóły licencji >> klik <<)

Jan Grabowski

(ur. 16 marca 1882 w Rawie Mazowieckiej, zm. 19 lipca 1950 w Warszawie) – pedagog, pisarz, znawca sztuki, autor podręczników geometrii, monografii zabytków, przewodników po Warmii i Mazurach, twórca wielu książek dla dzieci i młodzieży, z których największą popularność zyskały opowiadania o zwierzętach.

Czytaj więcej >>wiki<<