Arkadiusz Łakomiak – Mazurska przygoda cz. 4.

Posłuchaj

Przeczytaj

Część IV

Mimo że byliśmy w środku, to doskonale słyszeliśmy, jak ci dwaj za drzwiami nerwowo naradzali się, co z nami zrobić: „Może by ich wrzucić w worku do jeziora”, mówił jeden z nich. Drugi dodał: „Lepiej by było zakopać ich w lesie”.
Strasznie się bałem. Ale cóż było robić. Spojrzałem smutny na brata, był przerażony, podobnie jak ja, ale zauważyłem także, że Wojtek próbuje oswobodzić się z uwięzi. Pomyślałem sobie wtedy, że komu jak komu, ale jemu to naprawdę może się udać. On przecież ma szósty zmysł do rozplątywania wszelkich supłów.
I faktycznie, nie myliłem się.
Po dłuższej szarpaninie, węzeł na jego rękach puścił. Wojtek szybko wyciągnął sobie knebel i cicho podszedł do mnie, z palcem przylegającym do ust. – Ciii… u góry jest okienko. Sprawdzę, czy uda nam się tamtędy przecisnąć – wyszeptał.
Następnie rozchylił mi knebel, a ja mu błyskawicznie odpowiedziałem. – Uciekaj sam, mnie okropnie boli noga, nie dam rady biec. No idź już prędko i sprowadź pomoc! Wojtek kiwną głową i momentalnie wszedł na górę. Uchylił okienko i niezauważony wydostał się na zewnątrz. Modliłem się tylko, żeby nic mu się nie stało, aby znów go nie złapano.
Zostałem sam. Rozejrzałem się dookoła. Obok mnie stało mnóstwo skrzynek z rybami. Jedną z nich udało mi się sięgnąć nogą i przewrócić.
Wpadłem na szalony pomysł, by wysmarować sobie podeszwę buta rybim śluzem. Kto wie, może to się jeszcze do czegoś przyda.
Po jakimś czasie, drzwi od szopy się otworzyły i jeden z przestępców wszedł do środka. Zobaczywszy mnie samego, wpadł w niczym niepohamowany szał.
– Gdzie jest ten drugi!? – wrzeszczał wściekły – mów, bo jak ci przyłożę, to raz dwa będziesz gadał!
Zamachnął się nawet na mnie swoją wielką ręką, ale w tym momencie wszedł jego kompan i zawołał go do siebie. Coś tam szeptali, a następnie podeszli do mnie i groźnie rzekli. – Zabieramy cię stąd. Idziesz z nami!
Nogi zatrzęsły mi się ze strachu. Mężczyźni zaprowadzili mnie kilkaset metrów dalej, do ukrytej w lesie ziemianki. „Turek” podniósł klapę, wrzucił mnie do dołu i powiedział w złości. – Później się z tobą rozprawimy. Więcej mamusi nie zobaczysz! Bądź cicho! – i zatrzasnął ciężką klapę.
Nadchodziła noc. Bardzo chciało mi się jeść i pić. Bolały mnie związane ręce i nogi. Byłem kompletnie załamany, ponieważ myślałem, że Wojtkowi chyba się nie udało.
Wtedy to nagle usłyszałem ujadanie psów, strzał i krzyk.
– Stać, policja, ręce do góry!!!
Niebawem otworzyła się nade mną klapa, a ja ujrzałem pochylającego się policjanta. Tuż obok niego stał zmartwiony, ale z pewnością szczęśliwy mój brat. – Tu jest, panie sierżancie!
– Nie bój się, chłopcze, już po wszystkim, mamy ich. Nic ci nie jest, wszystko w porządku? – pytał mnie policjant.
– Bolą mnie tylko trochę ręce i nogi, ale nic mi nie jest.
Na całe szczęście, wszystko dobrze się skończyło. Mnie, jak i Wojtkowi, nic poważnego się nie stało. Natomiast przestępcy, po krótkiej ucieczce, zostali złapani i przyznali się do kradzieży ryb.
Po wyjściu z ziemianki natychmiast rzuciłem się bratu w ramiona i zapytałem. – Jak mnie tu znaleźliście?
– To proste – rzekł policjant, stojący obok – twój brat nas zawiadomił i zaprowadził na miejsce. A tam nasze psy podjęły trop i zaczęły podążać śladem zapachu ryb. Nie było to trudne, bowiem któryś z was był nim wyraźnie przesiąknięty.
Nie mówiąc nic, uśmiechnąłem się do policjanta nad wyraz szeroko. – To ty zostawiłeś te ślady?! – Stwierdził zaskoczony policjant, wskazując na mnie palcem. Kiwnąłem głową.
– Zuch z ciebie! Ale tak na przyszłość, proszę was, byście więcej tak nie postępowali. Przestępcy potrafią być bardzo groźni, mogą wam naprawdę wyrządzić wielką krzywdę, pamiętajcie o tym.
Po tych pouczających słowach, podbiegli do mnie ciocia z wujkiem i mocno mnie przytulili. – Wariaci, ale żeście nam strachu napędzili. Chodźcie już, wracamy do domu! – powiedzieli, niezwykle przejęci i co tu mówić, bardzo zdenerwowani.
Kilka dni później, obaj zostaliśmy wezwani na komendę policji, gdzie w nagrodę za przyczynienie się do złapania przestępców, przypięto nam medale i wręczono po nowiutkim rowerze. Była to wspaniała niespodzianka, z której bardzo się ucieszyliśmy.
Również pouczono nas i przypomniano, by kiedykolwiek w podobnej sytuacji, najpierw udać się na policję albo powiadomić rodziców.
Ten wspaniały medal mam do dzisiaj. Wisi w moim domu, w ramce na ścianie, ciesząc moje oczy. Trzymam go na pamiątkę tamtych pamiętnych dni.
Wojtek, po kilku latach od tych wydarzeń, przeprowadził się z rodzicami do mojego miasta i teraz mieszka niedaleko mnie. Często się widujemy i nie raz wspominamy naszą dziecięcą przygodę, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha.
Muszę się jeszcze ze wstydem przyznać, że czasem zdarza mi się go poprosić o rozwiązanie jakiegoś supełka. On naprawdę ma do tego talent.
A wędkowanie? Uwielbiam! Ostatnio nauczyłem łowić ryby swoją córkę; tym sposobem, całą posiadaną wiedzę, zaczerpniętą od brata, przekazałem w dobre ręce.

Arkadiusz Łakomiak na #TataMariusz

Arkadiusz Łakomiak

Laureat głównej nagrody XIX Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „MALOWANIE SŁOWEM” im. Mieczysława Czychowskiego w 2014 r. w kategorii wierszy o tematyce adresowanej do dzieci w wieku przedszkolnym.

Jego wiersze można spotkać w licznych programach edukacyjnych takich jak: „Jutro idę do szkoły” ((program dla przedszkoli),  „Zostań Noblistą” (program dla szkół podstawowych), jak również w książce do 2 klasy szkoły podstawowej „Uczmy się z bratkiem.”

Autor tomiku poezji „Dziwny jest ten świat” wydanego w 2013 r.

Wszelkie kopiowanie i rozpowszechnianie utworów w jakiejkolwiek formie bez zgody autora będzie rodziło skutki prawne na podstawie ustawy z dn. 4 lutego 1994 r. o Prawie autorskim i prawach pokrewnych.

Dowiedz się więcej ? klik.