Arkadiusz Łakomiak – Malowany obrazek cz. 2.
Posłuchaj
Przeczytaj
Pięć lat wcześniej
– Adaś, zostaw na chwilę tę gitarę i skocz no, synku, do sklepu po chleb i mleko! – zwróciła się do mnie tymi słowami, stojąca w kuchni mama – tylko idź do tego sklepu koło parku, bo ten nasz osiedlowy jest od wczoraj nieczynny. – Dobrze, mamuś – odparłem jej nieco zasmuconym głosem. Szczerze mówiąc, to byłem troszeczkę zły, ponieważ w mojej piwnicy przerobionej na klub, czekali już na mnie, gotowi do gry moi szkolni przyjaciele: Małgosia, Antek i Tomek. Wszyscy razem tworzyliśmy, niedawno powstały, zespół muzyczny o oryginalnej nazwie „MATA”. Antek i ja graliśmy na gitarze, Tomek na perkusji (właściwie to na kilku starych garnkach i talerzach), natomiast Gosia była naszą wspaniałą wokalistką. Nie namyślając się więc zbyt długo, chwyciłem ze stołu odliczone pieniążki i natychmiast pobiegłem do sklepu. Po drodze wstąpiłem jeszcze do piwnicy i przeprosiłem przyjaciół za zaistniałą sytuację. – Trudno się mówi – usłyszałem od Antka. – Najwyżej dołączysz do nas trochę później – odezwała się Gosia. – Poczekamy. Nigdzie się przecież stąd nie ruszymy – rzucił Tomek – Jasne, ale nie zaczynajcie grać beze mnie, bo zaraz wracam! – krzyknąłem do nich, wybiegając już z piwnicy.
Po dotarciu do sklepu, prędko chwyciłem chleb z półki, wyjąłem mleko z lodówki i od razu udałem się do kasy. Tuż przede mną szedł powoli, kulejący, staruszek. Spojrzałem na niego i zauważyłem, że mężczyzna dziwnie się zachowuje. To znaczy, starszy pan co chwilę stawał i liczył drobniaki. Pomyślałem sobie „Szybciej, starcze, tam moi przyjaciele czekają na mnie, a ty się tutaj ruszasz jak mucha w smole”. W końcu, starzec doszedł do kasy i dosyć smutnym głosem wyszeptał do pani kasjerki. – Wie pani co, przepraszam bardzo, ale ja jednak zostawię ten chleb, a wezmę tylko tę jedną bułkę.
– Jak pan sobie życzy – odpowiedziała mu kobieta obojętnym głosem. Coś mnie wtedy tknęło. Co prawda, nie chciałem wdawać się w żadne rozmowy, ponieważ okropnie się śpieszyłem, lecz to było ode mnie dużo silniejsze. Nie mogłem tego tak zostawić. Czułem, że coś tu nie gra. – Czyżby zabrakło panu pieniędzy? – spytałem. – Tak, chłopcze, ale to nic nie szkodzi, po prostu zapomniałem zabrać z domu swój portfel – odpowiedział starzec drżącym głosem, odwracając głowę w moją stronę. Nie dałem się jednak tak łatwo zwieść jego tłumaczeniom. Nie ze mną te numery. – Przepraszam, ja zapłacę za chleb tego pana! – powiedziałem stanowczo do pani kasjerki. Wtedy niespodziewanie staruszek ponownie odwrócił się w moją stronę i ze łzami w oczach powiedział. – Dziękuję ci, chłopcze, masz bardzo dobre serce. Wiesz co, kawalerze, przyjmij ode mnie oto ten skromny prezent, proszę weź go – po czym sięgnął do torby i wyjął z niej mały obrazek.
Za żadne skarby nie chciałem go przyjąć, bo po cóż mi on. Jednakże ten pan tak bardzo nalegał, że w końcu uległem jego silnym namowom i przyjąłem niechciany podarunek.
Muszę tylko zaznaczyć, że był to obrazek niewielkich rozmiarów. Na nim namalowana jakaś młoda uśmiechnięta para, trzymająca się za ręce, idąca parkową alejką. Pod spodem widniał napis „Warszawa, rok 1939”. Szybko wrzuciłem obrazek do siatki, razem z mlekiem, i biegiem ruszyłem do domu.
Arkadiusz Łakomiak
Laureat głównej nagrody XIX Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „MALOWANIE SŁOWEM” im. Mieczysława Czychowskiego w 2014 r. w kategorii wierszy o tematyce adresowanej do dzieci w wieku przedszkolnym.
Jego wiersze można spotkać w licznych programach edukacyjnych takich jak: „Jutro idę do szkoły” ((program dla przedszkoli), „Zostań Noblistą” (program dla szkół podstawowych), jak również w książce do 2 klasy szkoły podstawowej „Uczmy się z bratkiem.”
Autor tomiku poezji „Dziwny jest ten świat” wydanego w 2013 r.
Wszelkie kopiowanie i rozpowszechnianie utworów w jakiejkolwiek formie bez zgody autora będzie rodziło skutki prawne na podstawie ustawy z dn. 4 lutego 1994 r. o Prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Dowiedz się więcej ? klik.
Zostaw komentarz