Julia Duszyńska – Cudaczek-Wyśmiewaczek – Jak osioł Cudaczka ocalił
Posłuchaj
Przeczytaj
Po tej przygodzie spał Cudaczek jak zabity przez dwa dni. Położył się w stodole na sianie, żeby mu nikt nie przeszkadzał, i chrapał aż miło. Kiedy się obudził wreszcie, nie było już śladu po pękatym brzuszku. Jeść się chciało Cudaczkowi.
Skoczył pod okno chałupy i nadstawił wielkich uszu. Cicho? Czyż „strach na wróble” jeszcze nie wstał?
Wdrapał się na okno i zajrzał do środka. Kasia stała przy mamie, a mama ją czesała.
— Krzycz! — pisnął Cudaczek. — Przecież cię targają! Krzycz!
I Kasia zaraz po swojemu osłoniła głowę rękami i w płacz:
— Boli! Matusiu, boli!
A matka na to:
— Już krzyczysz? Już zapomniałaś, jak ci wrona gniazdo uwiła na głowie? Chcesz jeszcze raz?
Nie, tego Kasia nie chciała. Skrzywiła się tylko pociesznie i pozwoliła się uczesać. Mama zaplotła jej dwa warkoczyki i zawiązała różową tasiemką. Nawet Cudaczek zdziwił się, że Kasia tak inaczej wygląda. Wcale nie była podobna do stracha na wróble.
Ale co mu z tego? Z czego się będzie dzisiaj śmiał? A on przecież nie je, nie pije, tylko wyśmiewaniem żyje, licho niepoczciwe.
Pocieszał się, że do jutra Kasia zapomni o swoim gnieździe.
Przyszło jutro.
Przyszło pojutrze. Kasia jakoś nie bała się grzebienia i nie wrzeszczała przy czesaniu, tylko czasem skrzywiła się albo zapiszczała, bo niepoczciwy Cudaczek naumyślnie za włosy ją szarpał. Ale matka zaraz przypominała:
— Pamiętasz, Kasiu, wronie gniazdo?
I Kasia przestawała piszczeć.
Cudaczek wciąż jeszcze czekał na odmianę, ale był coraz chudszy. Brzuszek mu się zapadł. Policzki mu pobladły. Jedyny włosek nie chciał sterczeć do góry.
Wreszcie nie wytrzymał.
— Uciekam od tej Kasi, gdzie pieprz rośnie. Niech sobie chodzi ulizana.
I smyrgnął przez okno do sadu, a z sadu na drogę. Ale tu poczuł, że nie ma sił iść. Cienkie nóżki grzęzły w piachu, ledwo je mógł wyciągnąć.
— Chyba tu zamrę pod płotem — jęczało głodne licho. — I kto się będzie z dzieci wyśmiewał? Ach! Ach!
W tej chwili usłyszał skrzyp kół na piasku. Podniósł żwawo głowę jak cebulkę i zobaczył mały wózek z jarzynami. Wózek ciągnął osioł, a za wózkiem szedł chłopak.
Naraz osioł stanął.
— Noo! — zawołał chłopak i cmoknął.
Ale osioł nie ruszył z miejsca. Łeb zwiesił i stał. Próżno chłopak namawiał i za uzdę ciągnął, i wózek popychał. Osioł się widać uparł. Nie i nie.
Cudaczek już ręce zacierał.
— Teraz ten chłopak wpadnie w złość. A ja będę się śmiał! Będę się nareszcie śmiał!
Ale chłopak usiadł sobie spokojnie pod drzewem i zawołał:
— A to sobie stój, uparciuchu!
Więc osioł stał w słońcu. Muchy się zleciały i zaczęły mu dokuczać.
Osioł opędzał się ogonem, potrząsał łbem. Wreszcie zadreptał niecierpliwie i obejrzał się na chłopaka.
— Stój! — krzyknął chłopak.
Jak osioł usłyszał: „stój!”, to od razu ruszył z miejsca.
— Prr! Stój! — krzyczał ogrodniczek i śmiał się w kułak.
Ale osioł ruszył truchcikiem, aż się zakurzyło za nim. Chłopak śmiał się głośno i biegł za wózkiem.
Cudaczek pokładał się ze śmiechu pod płotem. Pusty brzuszek pęczniał mu w oczach. Ale krótko.
— Ee — mruknął — właściwie nie ma się z czego śmiać. Żeby to dziecko było takie uparte, tobym się śmiał! Ojej! Ale osioł? Osioł to osioł, wiadomo.
Poczuł się jednak znacznie silniejszy. Wstał, poskrobał się w główkę jak cebulka i powędrował.
Julia Duszyńska
(ur. 2 lutego 1894 w Wołsku, Rosja, zm. 20 listopada 1947 w Otwocku) – polska pisarka, autorka książek dla dzieci. Była współautorką Elementarza dla I klasy z 1938 r. W latach 1935-39 była członkiem zespołu redakcyjnego pisma dziecięcego „Słonko”.
Czytaj więcej >>wiki<<
Zostaw komentarz