Arkadiusz Łakomiak – Wilczyca Łatka; Część Trzecia

Posłuchaj

Przeczytaj

Rozdział III
„Wilki”

Noc przykrywała już całą wieś. Zza chmur wyłaniał się rąbek srebrnego księżyca. Wszędzie panowała błoga cisza. Wokół ni żywego ducha.
To był ten czas, kiedy Łatka podjęła trudną decyzję o ucieczce do lasu. Nie chciała tego robić, ale nie miała innego wyjścia. Dłużej już nie mogła znieść bolesnego traktowania przez nowego pana. Jedynie szkoda jej było opuścić przyjaciółkę Hanię, za którą tak bardzo przepadała.
Po krótkiej szarpaninie ponownie zerwała łańcuch (doskonale pamiętała, jak to się robi), jednym susem przeskoczyła ogrodzenie i natychmiast znalazła się po drugiej stronie drogi, a stamtąd już były tylko trzy kroki do wolności. Zahukała głośno sowa, zaszumiały cicho drzewa, gdy zwierzę zniknęło w kompletnych ciemnościach.
Następnego dnia rano Hania jak zwykle niosła wilczycy śniadanie. Zobaczywszy na ziemi porzucony gruby łańcuch oraz zerwaną obrożę, krzyknęła najgłośniej jak umiała.
– Mamo, tato, nie ma Łatki!!!
Rodzice poderwali się na równe nogi i szybko wybiegli przed dom, ale po zwierzaku nie było już śladu.
Dziewczynka naprawdę ciężko przeżyła zniknięcie wilczycy. Ciągle chodziła smutna, długimi godzinami przesiadywała przed oknem, wypatrując swojej ulubionej suczki. Nie chciała nic jeść i uczyć się. Nie interesowały ją koleżanki ani koledzy. Każdego dnia coraz bardziej tęskniła za miłą mordką, za wspólną zabawą. Marniała w oczach. Nawet domyślała się, dlaczego wilczyca to zrobiła; miała ogromny żal do rodziców, iż do tego dopuścili.
Ojciec po jakimś czasie zrozumiał swój błąd. Spojrzał w zapłakane i smutne oczy dziecka i stwierdził.
– Tak dalej być nie może. Muszę wreszcie coś z tym zrobić.
Jeszcze tego samego dnia rozpoczął dokładne poszukiwania Łatki. Przetrząsnął każdy zakamarek, odwiedził okoliczne wsie i pobliskie drogi. Wybrał się nawet do miasta, by dać ogłoszenie w lokalnej prasie, ale wszystko to na nic. Nikt jej nie widział i nikt o niej nie słyszał.
Dziecko znowu płakało. Rodzice załamywali ręce, bo nie wiedzieli jak jej pomóc.
– Nie martw się, Hanuś – mówiła mama – Jak chcesz, to kupimy ci prawdziwego psa. Jutro z samego rana, wybierzemy się z tatą na targ i weźmiemy jakiegoś szczeniaka. Ale Hania, nie chciała o tym słyszeć, nie wyobrażała sobie, by mogła w tej sytuacji opiekować się nowym stworzeniem. Za wszelką, cenę chciała mieć swoją ukochaną Łatkę i nikogo innego.
Tymczasem, pierwsze dni wilczycy w lesie przebiegały dość spokojnie, poznawała zwyczaje w nim panujące, czyli chodziła cicho i nie hałasowała. Na początku, co prawda, nie znajdowała wiele pożywienia, ale nie martwiła się tym wcale. Była bowiem bardzo szczęśliwa, ponieważ nareszcie poznała życie bez łańcucha. Cieszyła się tą upragnioną wolnością, wiedząc, że nikt już więcej jej nie uderzy. To wszystko sprawiało, że obecne kłopoty nie miały większego znaczenia.
Nie obyło się również bez kilku przygód. Któregoś dnia pod wieczór znalazła pisklę sowy. Maleństwo wypadło z gniazda i przestraszone leżało w leśnej ściółce. Zaopiekowała się nim, chroniła przed licznymi drapieżnikami, aż do momentu powrotu jego mamy.
Innym razem, odprowadziła do domu zagubionego małego borsuka, który samodzielnie oddalił się od nory. Naprawiła także wielkie mrowisko, przygniecione ciężką gałęzią. Takim postępowaniem zaskarbiła sobie wielką wdzięczność żyjących w lesie stworzeń. Wszyscy ją lubili i szanowali.

Szukając raz dla siebie pożywienia, którego nie mogła już zdobyć od dłuższego czasu, przechodziła obok powalonej sosny, gdy raptem natknęła się na młodego wilka, który leżąc, wył z bólu.
– Hej, ty! Pomóż mi, błagam cię, już dłużej nie wytrzymam. Zrobię wszystko, przysięgam, tylko mnie uwolnij – jęczał przerażony wilk. Grymas i strach na jego pyszczku wyrażały wszystko.
Niestety, ale przez swoją nieuwagę dał się złapać we wnyki.
Wnyki to takie wredne pułapki, zastawiane przez kłusowników na dziką zwierzynę. W sprytnie poukrywane sidła łapały się zwierzęta, między innymi: dziki, lisy, sarny czy zające. Zwierzę, które dało się w nie schwytać, przechodziło straszliwe i niewyobrażalne męki. Pułapka działała w ten sposób, że pętla linki zaczepiała się o łapę nieszczęśnika, zaciskając się coraz mocniej i boleśniej. Zwierzę nie miało najmniejszych szans, by się z niej wydostać, a to oznaczało dla niego koszmarny i tragiczny koniec.
Łatka nie mogła mu odmówić. Żal jej było pozostawić tego biedaka na pastwę losu. Dobrze wiedziała, że bez jej pomocy długo by nie pożył. Szybko oceniła sytuację i stwierdziła, iż nie widzi dla siebie żadnego niebezpieczeństwa, wokół nich więcej pułapek nie było. Szybko oswobodziła wygłodniałego, przestraszonego, lecz na całe szczęście lekko rannego wilka.
Chwilę później, ten jej bardzo podziękował i jeszcze nieśmiało poprosił, by odprowadziła go do leśnych kompanów, na co chętnie przystała.
Powoli zaczęło się ściemniać, więc od razu wyruszyli w głąb gęstego boru. Po kilku kwadransach długiego marszu, zmęczeni oboje, wreszcie dotarli do wilczego legowiska. Wejście do głębokiej jamy znajdowało się na dość wysokim wzgórzu, z którego rozpościerał się doskonały widok na wszystkie strony lasu.
Tuż po krótkim i miłym przywitaniu z wataha, jako ostatni podszedł do niej stary schorowany przywódca wilków, zwany basiorem i serdecznie jej podziękował za uratowanie młodego wilczka, a także za przyprowadzenie go całego do domu. Co prawda basior dziwnie się Łatce przyglądał, lecz ona na to nie zwracała żadnej uwagi, myślała tylko, że to ze zwykłej ciekawości.
Kiedy zrobiło się już kompletnie ciemno, zaproponowano jej nocleg w wilczej jamie. Zaskoczona tą propozycją, podziękowała i z zadowoleniem ją przyjęła.
Po chwili wszyscy ułożyli się wygodnie do snu.
Noc minęła szybko. Łatka obudziła się jako pierwsza i postanowiła niepostrzeżenie opuścić wilcze legowisko. Jednak tuż przy wyjściu z wilczej jamy, natknęła się niespodziewanie na basiora, który akurat spał w tym miejscu. Cichutko przemknęła obok niego i wyszła na zewnątrz.
Zapowiadał się piękny i gorący dzień, słońce lśniło już złotym blaskiem, a las tętnił pełnią życia.
– Zaczekaj! – Usłyszała za sobą stanowczą prośbę przebudzonego basiora. Zaskoczona odwróciła się w jego stronę. – Jeszcze raz chciałem ci podziękować za uratowanie naszego wilka. Gdybyś kiedykolwiek potrzebowała pomo… ale zaraz… Nagle zawiesił swój głos. – Podejdź do mnie bliżej dziecino, proszę.
Dopiero teraz w pełnym świetle dnia dostrzegł w niej coś znajomego, coś, co od wczorajszego wieczora nie dawało mu spokoju. Próbował o tym zapomnieć, ale jakoś serce nie chciało. By zaznać spokoju duszy, postanowił dokładniej przyjrzeć się jej z bliska.
– To niemożliwe, to nie może być prawda. Ja chyba śnię! – Krzyknął zdziwiony, tak głośno, że aż zbudził resztę watahy.
– Nigdy nie wierzyłem, że do tego dojdzie, że jeszcze dożyję tego wspaniałego dnia. Stojąca obok mnie, ta śliczna wilczyca to moja córka, którą parę lat temu straciłem podczas wielkiej śnieżycy.
Stary wilk rozpoznał ją nie tylko po znajomej łatce na głowie, ale także po oczach; takie niezwykłe oczy miała jedynie ona i jej przepiękna matka. Łatka odwróciła się wolno w jego stronę i ze wzruszenia oraz ogromnego szczęścia popłynęła jej łza.
– Ojcze… – powiedziała tylko i przytuliła się mocno.
– Zostań z nami – wyszeptał bardzo przejęty wilk.
Jego żona wadera, a jej macocha, była temu bardzo przeciwna; sądziła, że to jest zły pomysł. W sumie to trochę miała racji, ponieważ wilczyca, jakby nie patrzeć, została udomowiona, a oni to przecież prawdziwe wilki, takie z krwi i kości, dzikie i groźne bestie.
Łatka związała się z watahą. Chodziła za nimi krok w krok. Polowaniem zajmowały się najsilniejsze osobniki. Ulubionym ich posiłkiem były sarny i zające, ale nierzadko, udawało im się upolować nawet wielkiego jelenia. Ona sama nie brała w tym udziału. Odzyskiwała siły i wreszcie mogła najeść się do syta, a dzięki temu powoli stawała na nogi. Bez przerwy opiekowała się chorym ojcem, aż do końca jego dni.
Wkrótce nastały nowe rządy. Wadera przejęła dowodzenie grupą wilków, a Łatkę odsunęła na sam koniec stada, co oznaczało, że od tej pory będzie jadła tylko resztki i to zawsze jako ostatnia. Sytuacja wręcz nie do pozazdroszczenia. Jednak zdarzył się mały cud. Uratowany przez nią wilk postanowił się jej odwdzięczyć i dlatego po kryjomu dzielił się z nią swoim pożywieniem. Dziwne, lecz ona sama jeszcze nie rozumiała, dlaczego ma taki wilczy apetyt,a jadła coraz więcej i więcej, jakby za dwoje.
Odkrywszy niespodziewane zachowanie młodego wilka, wadera bez wahania wygnała go ze swojej gromady. Dała tym samym przykład innym, że muszą być jej bezwzględnie posłuszni. Także niebawem zaczęła zmieniać stare wilcze zwyczaje. Nakazała wyjść z głębokiego lasu i po cichu podchodzić pod domostwa, gdzie pasły się hodowlane zwierzęta. Krowy, konie czy kury były dla wilków łatwą zdobyczą. Ten pomysł nie spodobał się jedynie Łatce, która ostrzegała i prosiła, by tego nie robić, bo to jest po prostu niemądre i zbyt ryzykowne i że, wcześniej czy później, to się źle skończy dla wilków; ale jak zwykle jej nie słuchano. Nikt także nie chciał pamiętać słów jej ojca, który wszystkim powtarzał: „Nie zbliżajcie się do ludzi, unikajcie ich jak ognia, człowiek potrafi być naprawdę bardzo niebezpieczny”. Doświadczony wilk dobrze wiedział, co mówi, ponieważ nie raz miał do czynienia z panem leśniczym. Zawsze po takim bliskim spotkaniu ledwo uchodził z życiem.

Arkadiusz Łakomiak na #TataMariusz

Arkadiusz Łakomiak

Laureat głównej nagrody XIX Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego „MALOWANIE SŁOWEM” im. Mieczysława Czychowskiego w 2014 r. w kategorii wierszy o tematyce adresowanej do dzieci w wieku przedszkolnym.

Jego wiersze można spotkać w licznych programach edukacyjnych takich jak: „Jutro idę do szkoły” ((program dla przedszkoli),  „Zostań Noblistą” (program dla szkół podstawowych), jak również w książce do 2 klasy szkoły podstawowej „Uczmy się z bratkiem.”

Autor tomiku poezji „Dziwny jest ten świat” wydanego w 2013 r.

Wszelkie kopiowanie i rozpowszechnianie utworów w jakiejkolwiek formie bez zgody autora będzie rodziło skutki prawne na podstawie ustawy z dn. 4 lutego 1994 r. o Prawie autorskim i prawach pokrewnych.

Dowiedz się więcej ? klik.