Aleksandra Paprota – Po Nieostrzyżonej Stronie Górki – O specjalnym sposobie tworzenia poezji wierszokletek (cz. 11)

Posłuchaj

Subskrybuj!

#TataMariusz na Spotify

Spotify

#TataMariusz na Apple Podcasts

Apple Podcasts

#TataMariusz na Google Podcasts

Google Podcasts

#TataMariusz na YouTube

YouTube

#TataMariusz na Podcast Addict

Podcast Addict

#TataMariusz na Player FM

Player FM

Przeczytaj

Wiersze może tworzyć każdy gatunek mieszkający Po Nieostrzyżonej Stronie Górki. Oczywiście niektóre stworki są bardziej chętne do ich układania, a inne – mniej, ale poetą może zostać tu każdy. Podobno najlepsze wśród poetów-amatorów są ślimaki. Jednak, gdy chcemy komuś podarować napisany przez nie wiersz, musimy poczekać na jego stworzenie kilka lat.
Po Nieostrzyżonej Stronie Górki żyją także zawodowi poeci. Tworzenie wierszy nadaje sens ich życiu. Wierszokletki (bo tak się te istoty nazywają) przygotowują poezję według specjalnej receptury. Hodowla wierszy trwa rok, a wierszokletki produkują je masowo. Teraz przedstawię w kilku zdaniach, jak przebiega proces powstawania i dojrzewania wierszy. Przedprzedzimą (czyli wiosną) wierszokletki sadzą nasionka, z których wyrastają litery. Przedzimą (czyli latem) wykopują je w ziemi. Zimą (czyli jesienią) zszywają je tak, by utworzyły słowa. Wreszcie zazimą (czyli zimą) wyjmują skrzynki, w których ukryte są pomysły i posługując się nimi odpowiednio, łączą wyrazy w zdania. Tak właśnie powstaje poezja wierszokletek.
Jeśli udasz się na Nieostrzyżoną Stronę Górki z łatwością je rozpoznasz! Wierszokletki wyglądają jak prawdziwi artyści! Noszą fantazyjne, kolorowe berety. Każda z nich ma fartuszek, na którym jest wyszyty najlepszy wiersz, jaki udało jej się stworzyć. Ciałka wierszokletek są pokryte kolcami, ale nie obawiaj się! Ich właścicielki są bardzo taktowne, nigdy się nie pchają i dlatego też bardzo rzadko zdarza im się kogoś zranić.
Chcesz wiedzieć, jak to się stało, że wierszokletki zaczęły się zajmować hodowlą utworów? Wcześniej jedynymi stworzeniami, które tworzyły wiersze były ślimaki, jednak zajmowało im to bardzo wiele czasu i aby otrzymać wiersz trzeba się było zapisać do kolejki i czekać przez kilka lat. Wierszokletkowi o imieniu Wierszoklecik szczególnie zależało na tym, żeby szybko otrzymać wiersz. Chodził od ślimaka do ślimaka i błagał o jak najszybsze napisanie utworu, jednak najszybciej mógł go otrzymać za trzy i pół roku. A to Wierszoklecika zupełnie nie zadowalało.
Dlaczego brakowało mu cierpliwości? Otóż: zakochał się w pewnej wierszokletce i nie wyobrażał sobie, żeby wyznać jej uczucie inaczej niż w wierszu. Obawiał się, że jeśli będzie zwlekał z wyznaniem, to Wierszolinka straci zainteresowanie nim albo ktoś inny go ubiegnie. Dlatego postanowił sam stworzyć wiersz. Przekonał się, dlaczego ten proces trwa tak długo. To zdecydowanie nie było tak łatwe zajęcie, jak to sobie wyobrażał! Słowa nie chciały mu się rymować, a do tego wciąż gubił myśli. A ponieważ nie był zadowolony z efektów, podarł wiersz na drobne kawałeczki i wyrzucił go do kosza na śmieci.
Doszedł do wniosku, że musi być jakiś inny sposób tworzenia wierszy. A żeby tego dowieść zaczął przeszukiwać domową biblioteczkę. W Encyklopedii Powszechnej znalazł informację, że po Nieostrzyżonej Stronie Górki jedynymi stworzeniami tworzącymi wiersze są ślimaki, ale w innych krainach zajmują się tym także inne gatunki!
– Skoro w innych krainach istnieją poeci, którzy nie są ślimakami, to ja w takim razie też mogę zostać poetą! – ucieszył się Wierszoklecik.
Przez kolejne dni wertował książki w miejscowej bibliotece. Książniczki (czyli bibliotekarki), które zajmowały się obsługą czytelników były zdziwione nagłym pojawieniem się Wierszoklecika.
– Czemu zaczął tu spędzać tyle czasu? – zastanawiały się.
Owszem, wcześniej czasem zdarzało mu się przychodzić do biblioteki, ale głównie po to, żeby pożyczyć jakąś lekturę szkolną czy inną książkę, która była mu potrzebna do odrobienia zadania domowego. A nagle tak się zainteresował czytaniem! Siedział w bibliotece całe dnie i przeglądał książki. A jego oczy aż błyszczały z podniecenia, jakby dokonywał wielkiego odkrycia!
Skąd to nagłe zainteresowanie wierszokletka książkami? Otóż: chciał znaleźć nowy, nikomu nieznany sposób tworzenia poezji. W Encyklopedii Roślin znalazł informację o tym, że w dalekim zakątku Krainy Po Nieostrzyżonej Stronie Górki znajduje się łąka, na której rosną rzadkie rośliny, które przybierają formy wszystkich liter alfabetu. Nie potrafiono wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje. Najprawdopodobniej w dalekiej przeszłości zostały na nie rzucone czary, które wciąż jeszcze działały.
Wierszoklecik postanowił zerwać rośliny i zacząć je hodować, tak by powstały wiersze. Nie wiedział jeszcze, jak nauczy się je ustawiać w dobrej kolejności, ale miał przeczucie, że mu się to uda. Doszedł do wniosku, że taka podróż może być niebezpieczna, dlatego najpierw udał się do leśnej wróżki, zapytać ją, jak ma się przygotować.
Kiedy opowiedział wróżce o swoich odkryciach i zamiarach, ta zdawała się być zaniepokojona. Przez chwilę milczała, jakby próbowała sformułować myśli, po czym wreszcie przemówiła.
– Ależ to niebezpieczne! Musisz mieć świadomość, że jeśli chodzi o zaczarowane rośliny, to nigdy nic nie wiadomo!
– I tak wyruszę w drogę! – oświadczył jej buntowniczo wierszokletek. – Muszę napisać list miłosny, a inaczej nie zdołam tego zrobić.
– Ach, ci zakochani… – westchnęła wróżka Kalmia. – Są tacy uparci i wiecznie sprawiają kłopoty!
Wróżka uznała, że nijak nie uda jej się odwieść Wierszoklecika od jego zamiarów. Powiesiła więc na drzwiach swojej chatki kartkę z napisem: Wracam za trzy dni. W razie problemów proszę kontaktować się z Różyczką lub czokokodanami i razem z wierszokletkiem wyruszyła na wyprawę.
Wróżka wiedziała, że może ich spotkać po drodze wiele niebezpieczeństw. Wierszokletek jednak zdawał się w ogóle nie brać pod uwagę, na co się porywa. Oczyma wyobraźni widział, jak w mig udaje mu się wyhodować wiersz i jak Wierszolinka rzuca mu się w ramiona.
Tak, wróżka miała zdecydowanie dosyć zakochanych. Na szczęście sama nie miała problemu z trzeźwą oceną sytuacji. Zapakowała najpotrzebniejsze eliksiry, nasmarowała się maścią na odpychanie nieszczęść i to samo kazała zrobić wierszokletkowi. Ten początkowo nie chciał użyć mazidła, bo obawiał się że maść mu zabrudzi futerko i będzie się źle prezentował, ale Kalmia stanowczo powiedziała, że jeśli tego nie zrobi, to nici z wyprawy. Wierszoklecik rad nierad posłuchał wróżki.
Wędrowali i wędrowali. Długo by można było opowiadać o tym, co się działo w drodze po zaczarowane rośliny. Podczas podróży oboje bardzo wiele się nauczyli. Poznali zwyczaje i etykietę kopniakitek i wpadli w sidła złośliwek. Całkiem możliwe, że nigdy by nie dotarli do celu, gdyby nie to, że po drodze spotkali poganiaczki, które są specjalistkami od motywowania do natychmiastowego zrobienia czegoś.
Jednak o tym powiem innym razem. Teraz skoncentruję się na tym, co się zdarzyło, gdy wróżka i wierszokletek dotarli na miejsce.
– To tu? – zapytał zawiedziony amant.
Łąka zdawała mu się taka zwyczajna. Wprost trudno mu było uwierzyć, że to właśnie na niej mogły rosnąć tak niezwykłe rośliny!
– A jednak! – usłyszał ciepły głos i aż podskoczył przestraszony.
Wróżka zachichotała.
– Wiemy, po co przybyłeś – kontynuował głos. – I chwała ci za to. Dotąd przychodzili tacy, którzy chcieli mieć nad nami władzę, wykorzystać nas, aby zapanować nad światem, lecz my im na to nie pozwoliłyśmy.
Wierszokletek aż otworzył usta ze zdumienia. Wróżka również była zaskoczona.
– Ty natomiast przybywasz tu, bo chcesz napisać wiersz dla tej, którą kochasz. Jeśli się będziesz o nas odpowiednio troszczył, to ci się to uda. Zbierz nasze nasionka i zasadź je.
Wierszoklecik pozbierał nasionka zaczarowanych roślin tak, jak mu podpowiedział tajemniczy głos.
Oboje z wróżką powrócili do domów. Kalmia zaraz po przekroczeniu progu chatki zaczęła wypytywać Różyczkę i czokokodany, co pod jej nieobecność się wydarzyło i zabrała się za sporządzanie magicznych napojów, które pomogą w rozwiązaniu problemów jej sąsiadów. Wierszokletek natomiast popatrzył na ziarenka i poczuł się bezradny. Nie dostał żadnych instrukcji, co powinien z nimi zrobić. Wiedział tylko, że je musi zakopać. Tak więc postąpił.
Starał się być cierpliwy. Wytrwale pielęgnował ziemię, w której zasiał ziarenka, a nawet opowiadał bajki, żeby zapewnić im rozrywkę. Pomalutku z nasionek zaczęły wyrastać litery. Przedzimą (czyli wiosną) wykopał je z ziemi i pozwolił im swobodnie wędrować po okolicy, poznawać otoczenie. Zimą (czyli jesienią) zaczął je ze sobą zszywać tak, by powstały słowa. Zyskał ich zaufanie. Zazimą (czyli zimą) włożył je do skrzynek, w których mieszkały pomysły i zachęcił do rozmowy. Pomysły uporządkowały słowa i tak powstał wiersz. Jak brzmiał pierwszy utwór stworzony przez wierszokletka? Pozwól, że go przytoczę:

ocham Cię Wierszolino!
Ma pięna dziewczyno!
Czy mogę Ci upić wiate?
Różę, tulipan czy brate?
Czy ty mnie taże ochasz?

Wierszoleci – ochający Cię chłopa

Być może nie rozumiesz treści wiersza. Jaką wiatę ma jej upić – zastanawiasz się? Na szczęście Wierszolinka zrozumiała jego przekaz. Spostrzegła, że wiersz rozpoczyna się małą literą, a następnie zobaczyła, że w jej imieniu brakuje jednej literki i zorientowała się, że w pozostałych wyrazach też jej nie ma. Czy już wiesz, jakiej literki brakowało?

Tak oto brzmiał utwór po uzupełnieniu przez Wierszolinkę:

Kocham Cię Wierszkolino!
Ma piękna dziewczynko!
Czy mogę Ci kupić kwiatek?
Różę, tulipan czy bratek?
Czy ty mnie także kochasz?

Wierszoklecik – kochający Cię chłopak

Jak widać w wierszu miłosnym brakowało litery k. Było tak, ponieważ wierszokletek nie zauważył nasionek tej litery na łące, na której rosły magiczne rośliny. Ale Wierszolinka i tak była bardzo wzruszona, bo od dawna podkochiwała się we Wierszokleciku. Poza tym, kto by się nie ucieszył, gdyby dostał list miłosny od osoby, którą darzy uczuciem?
Wkrótce inne wierszokletki zaczęły naśladować naszego bohatera. Hodowały wiersze i z ich pomocą wyznawały miłość. Z czasem w ten sposób zaczęły też składać życzenia urodzinowe czy gratulacje. Ten zwyczaj chciały także praktykować inne stworzenia, ale hodowla wierszy im nie wychodziła. Dlatego zamawiały wiersze u wierszokletek i po dziś dzień się tak dzieje.
A czy ty kiedyś próbowałeś (jeśli jesteś chłopcem) lub próbowałaś (jeśli jesteś dziewczynką) napisać wiersz? O czym był?

Mały słowniczek pojęć

z Krainy Po Nieostrzyżonej Stronie Górki

Pory roku Po Nieostrzyżonej stronie Górki

Po Nieostrzyżonej Stronie Górki istnieją 4 pory roku: przedprzedzima, przedzima, zima i zazima. Zwróć uwagę, że nasza zima to tamtejsza jesień.

wiosna przedprzedzima
lato przedzima
jesień zima
zima zazima

 

Dni tygodnia Po Nieostrzyżonej Stronie Górki

Po Nieostrzyżonej Stronie Górki istnieje 7 dni tygodnia: przedniedziałek, niedziałek, zaniedziałek, śróddziałek, przeddziałek, działek i zadziałek.

poniedziałek przedniedziałek
wtorek niedziałek
środa zaniedziałek
czwartek śróddziałek
piątek przeddziałek
sobota działek
niedziela zadziałek

 

Inne pojęcia

bajłka jabłka
cięciowłos fryzjer
czokokodan koczkodan
dzik samochodzik
koczelada czekolada
kręciki kreciki
książniczki bibliotekarki
niawisie wiśnie
rott tort
rtuskawki truskawki
taśmiena śmietana
Aleksandra Paprota na #TataMariusz

Aleksandra Paprota

Pisze prozę i wiersze dla dużych i małych czytelników, sporo przy tym eksperymentując. Autorka trzech opublikowanych książek: miniatur prozatorskich „Miastka Zapominane”, baśniowych opowieści dla dzieci „Po Nieostrzyżonej Stronie Górki” i humorystycznej powieści fantasy „Zdesperowane królewny. Ucieczka z baśni”. Mieszka we Wrocławiu, gdzie cieszy się towarzystwem wszędobylskich krasnali. Poza opowiadaniem historii stara się, żeby jej życie układało się w ciekawą opowieść. Oczywiście taką z dobrym zakończeniem!

Wszelkie kopiowanie i rozpowszechnianie utworów w jakiejkolwiek formie bez zgody autora będzie rodziło skutki prawne na podstawie ustawy z dn. 4 lutego 1994 r. o Prawie autorskim i prawach pokrewnych.

Dowiedz się więcej ? klik.