Hugh Lofting – Podróże doktora Dolittle; Część I. Rozdział IX. Ogród marzeń

Posłuchaj

Wykorzystana treść pochodzi z zasobów strony wikisource.org

>> link do utworu <<

plwikisource

Subskrybuj!

#TataMariusz na Spotify

Spotify

#TataMariusz na Apple Podcasts

Apple Podcasts

#TataMariusz na Google Podcasts

Google Podcasts

#TataMariusz na YouTube

YouTube

#TataMariusz na Podcast Addict

Podcast Addict

#TataMariusz na Player FM

Player FM

Przeczytaj

Właśnie w tym momencie do pokoju wleciała Polinezja i powiedziała coś do doktora w ptasim języku. Oczywiście nie zrozumiałem, o co chodzi. Doktor natychmiast odłożył nóż i widelec i wyszedł z pokoju.

– Wiesz, że to straszny wstyd – powiedziała papuga, gdy tylko Doktor zamknął drzwi. – W chwili kiedy Doktor wraca do domu, wszystkie zwierzęta w całej okolicy dowiadują się o tym i każdy chory kot i parszywy królik w promieniu wielu kilometrów przychodzi do niego i prosi o radę. Teraz przed tylnymi drzwiami stoi wielki, gruby zając z kwilącym dzieckiem. Prosi o spotkanie z Doktorem – Myśli, że dostanie konwulsji. Głupie maleństwo znowu nażarło się wilczych jagód, jak sądzę. Zwierzęta są czasami takie nieuważne – zwłaszcza matki. Przychodzą, odciągają doktora od posiłków i budzą go z łóżka o każdej porze nocy. Nie wiem, jak on to znosi – naprawdę nie wiem. Biedak nigdy nie zaznaje spokoju! Wielokrotnie mówiłam mu, żeby wyznaczył specjalne godziny dla zwierząt. Ale on jest tak strasznie uprzejmy i troskliwy. Nigdy nie odmawia im pomocy, jeśli naprawdę coś im dolega. Mówi, że pilne przypadki muszą być widziane natychmiast.
– Dlaczego niektóre zwierzęta nie chodzą do innych lekarzy? – zapytałem.
– Borze zielony! – wykrzyknęła papuga, pogardliwie kiwając głową. – Dlaczego nie ma innych zwierzęcych lekarzy – nie ma prawdziwych lekarzy. Oczywiście są tacy weterynarze. Ale, na szczęście, nie są dobrzy. Nie rozumieją języka zwierząt, więc jak można oczekiwać od nich jakiejkolwiek pomocy? Wyobraź sobie siebie lub swojego ojca idącego do lekarza, który nie rozumie ani słowa z tego, co mówisz – ani nawet nie powie ci w twoim własnym języku, co musisz zrobić, aby wyzdrowieć! Pfff! – Ci weterynarze! Są aż tak głupi, że nie masz pojęcia! Postaw bekon doktora przy ogniu, dobrze? Żeby był gorący, kiedy wróci.
– Myślisz, że kiedykolwiek będę w stanie nauczyć się języka zwierząt? – zapytałem, kładąc talerz przy palenisku.
– Cóż, to wszystko zależy – powiedziała Polinezja. – Radzisz sobie na lekcjach?
– Nie wiem – zawstydziłem się – Nigdy nie chodziłem do szkoły. Mój ojciec jest zbyt biedny, by mnie tam posłać.
– Cóż, – powiedziała papuga, – nie sądzę, żebyś wiele stracił – sądząc po tym, co widziałam u uczniów. Ale posłuchaj: czy jesteś dobrym obserwatorem? Mam na myśli, dla przykładu, czy gdybyś zobaczył dwa szpaki na jabłoni i tylko raz dobrze im się przyjrzał – byłbyś w stanie odróżnić jednego od drugiego, gdybyś zobaczył je ponownie następnego dnia?
– Nie wiem – odpowiedziałem – Nigdy nie próbowałem.
– No cóż – powiedziała Polinezja, zgarniając lewą stopą okruchy z rogu stołu – to jest to, co nazywasz zdolnością obserwacji – zauważanie małych rzeczy u ptaków i zwierząt: sposób, w jaki chodzą, poruszają głowami i machają skrzydłami; sposób, w jaki wąchają powietrze, poruszają wąsami i machają ogonami. Musisz zauważać te wszystkie małe rzeczy, jeśli chcesz nauczyć się języka zwierząt. Bo widzisz, wiele zwierząt prawie w ogóle nie mówi językami; zamiast tego używają oddechu, ogonów lub łap. Dzieje się tak, ponieważ wiele z nich, w dawnych czasach, gdy lwy i tygrysy były bardziej liczne, bało się wydawać dźwięki w obawie, że dzikie stworzenia je usłyszą. Ptaki, oczywiście, nie przejmowały się tym, ponieważ zawsze miały skrzydła, dzięki którym mogły odlecieć. To pierwsza rzecz, o której należy pamiętać: bycie dobrym obserwatorem jest niezwykle ważne w nauce języka zwierząt.
– To wydaje się trudne – powiedziałem.
– Wymaga bardzo dużo cierpliwości – powiedziała Polinezja – Prawidłowe wypowiedzenie nawet kilku słów zajmuje dużo czasu. Ale jeśli będziesz tu często przychodzić, sama udzielę ci kilku lekcji. A kiedy już zaczniesz, będziesz zaskoczony, jak szybko ci pójdzie. Byłoby cudownie, gdybyś się uczył, mógłbyś wtedy pomagać w Doktorowi – mam na myśli łatwiejsze prace, jak bandażowanie i podawanie pigułek. Tak, tak, to mój dobry pomysł. Byłoby wspaniale, gdyby biedak mógł otrzymać pomoc i odpocząć. To skandal, jak on pracuje. Nie widzę powodu, dla którego nie mógłbyś mu bardzo pomóc – to znaczy, jeśli naprawdę interesujesz się zwierzętami.
– Och, bardzo bym chciał! – zawołałem – Myślisz, że Doktor by mi pozwolił?
– Z pewnością – powiedziała Polinezja – gdy tylko nauczysz się czegoś o leczeniu. Sama mu o tym powiem – A teraz csii! Doktor wraca. Szybko, przynieś jego bekon z powrotem na stół.

Utwór udostępniony na Licencji Wolnej Sztuki (szczegóły licencji >> klik <<).

Hugh Lofting

ur. 14 stycznia 1886 w Maidenhead, Berkshire w Anglii, zm. 26 września 1947 w Topanga w Kalifornii) – brytyjski autor literatury dziecięcej, znany głównie jako twórca cyklu książek o rozumiejącym mowę zwierząt doktorze Dolittle.

Czytaj więcej >>wiki<<