Hugh Lofting – Podróże doktora Dolittle; Część I. Rozdział VI. Zraniona wiewiórka

Posłuchaj

Wykorzystana treść pochodzi z zasobów strony wikisource.org

>> link do utworu <<

plwikisource

Subskrybuj!

#TataMariusz na Spotify

Spotify

#TataMariusz na Apple Podcasts

Apple Podcasts

#TataMariusz na Google Podcasts

Google Podcasts

#TataMariusz na YouTube

YouTube

#TataMariusz na Podcast Addict

Podcast Addict

#TataMariusz na Player FM

Player FM

Przeczytaj

W środku zastaliśmy ojca zajętego ćwiczeniem na flecie przy kominku. Robił tak każdego wieczoru, po skończonej pracy.
Doktor natychmiast zaczął z nim rozmawiać o fletach, piccolach i fagotach, aż mój ojciec powiedział:
– Może sam zagra nam Pan jakąś melodię?
– Cóż – odpowiedział Doktor – dawno nie grałem, ale jeśli mogę spróbować, to chętnie.

Po tych słowach, Doktor wziął flet od mojego ojca i grał, grał i grał. To było cudowne. Moja matka i ojciec siedzieli nieruchomo jak posągi, wpatrując się w sufit, jakby byli w kościele. Mnie zbytnio muzyka nie poruszała, z wyjątkiem organów, ale w tym wypadku sam poczułem się smutny, przerażająco oziębły i żałowałem, że nie byłem lepszym chłopcem.

– Ojej, to było po prostu piękne! – westchnęła moja matka, gdy Doktor w końcu przestał.
– Jest pan wspaniałym muzykiem – powiedział mój ojciec – bardzo wspaniałym muzykiem. Mógłby pan zagrać nam coś jeszcze?
– Oczywiście – zgodził się Doktor – ale prawie zapomniałem o wiewiórce.
– Pokażę ją Panu – powiedziałem – Jest na górze, w moim pokoju.

Zaprowadziłem Doktora do mojej sypialni na poddaszu i pokazałem mu wiewiórkę w skrzynce ze słomą.

Zwierzak, pomimo starań by czuł się jak w domu, do tej pory wydawał się mnie bać, jednak gdy tylko Doktor wszedł do pokoju – wiewiórka usiadła i zaczęła gaworzyć. Doktor odpowiedział tym samym po czym podniósł ją, by zbadać jej nogi. Wiewiórka wyglądała przy tym raczej na zadowoloną niż przestraszoną.

Trzymałem świecę, podczas gdy Doktor zakładał wiewiórce coś, co nazwał „szynami”, które zrobił z zapałek za pomocą scyzoryka.

– Myślę, że w krótkim czasie będzie zdrowa – powiedział, zamykając swoją torbę. – Nie pozwól jej biegać jeszcze przez co najmniej dwa tygodnie, ale trzymaj ją na świeżym powietrzu i przykrywaj suchymi liśćmi, jeśli noce będą chłodne. Mówi mi, że jest tu raczej samotna i zastanawia się, jak radzą sobie jej bliscy. Zapewniłem ją, że jesteś człowiekiem, któremu można zaufać. A ja, poproszę wiewiórkę z mojego ogrodu, aby dowiedziała się, jak miewa się jej rodzina i zajrzy tutaj z wieściami o nich. Twoja wiewiórka musi być wesoła za wszelką cenę. Wiewiórki są z natury bardzo wesołą i aktywną rasą. Bardzo trudno jest im leżeć bezczynnie. Ale nie musisz się martwić, wszystko będzie dobrze..

Potem wróciliśmy do salonu, a mama i tata kazali Doktorowi grać na flecie do dziesiątej.

Chociaż moi rodzice od pierwszej chwili bardzo polubili Doktora, i byli bardzo dumni, że przyszedł i zagrał dla nas (byliśmy naprawdę strasznie biedni), to nie zdawali sobie wtedy sprawy, jak wielkim człowiekiem pewnego dnia się stanie.
Oczywiście teraz, gdy prawie wszyscy na całym świecie słyszeli o Doktorze Dolittle i jego książkach, gdybyś poszedł do tego małego domu w Puddleby, gdzie mój ojciec miał swój sklep szewski, zobaczyłbyś nad staromodnymi drzwiami, wmurowany w ścianę kamień, na którym widnieje napis: „JOHN DOLITTLE, SŁAWNY PRZYRODNIK, GRAŁ NA FLECIE W TYM DOMU W ROKU 1839”.

Często wspominam tę noc.
Jeśli zamknę oczy i dobrze się zastanowię, widzę ten salon takim, jakim był wtedy. Widzę śmiesznego, małego mężczyznę w płaszczu, z okrągłą, uprzejmą twarzą, grającego na flecie przed kominkiem. Widzę moją matkę po jednej i mojego ojca po drugiej stronie, wstrzymujących oddech i słuchających z zamkniętymi oczami. Widzę mnie, z Dżipem, kucającego na dywanie u jego stóp, wpatrującego się w węgle. I widzę Polinezję siedzącą na kominku obok obskurnego, wysokiego, doktorskiego kapelusza, która z powagą kołysze głową na boki w rytm muzyki.
Widzę to wszystko tak, jakby stało przede mną.

A potem przypominam sobie, jak po wyjściu Doktora, wszyscy wróciliśmy do salonu i rozmawialiśmy o nim do późna, a nawet po tym, jak poszedłem spać (nigdy w życiu nie poszedłem spać tak późno), śniłem o nim i o bandzie dziwnych, mądrych zwierząt, które przez całą noc grały na fletach, skrzypcach i bębnach.

Utwór udostępniony na Licencji Wolnej Sztuki (szczegóły licencji >> klik <<).

Hugh Lofting

ur. 14 stycznia 1886 w Maidenhead, Berkshire w Anglii, zm. 26 września 1947 w Topanga w Kalifornii) – brytyjski autor literatury dziecięcej, znany głównie jako twórca cyklu książek o rozumiejącym mowę zwierząt doktorze Dolittle.

Czytaj więcej >>wiki<<