Hugh Lofting – Doktor Dolittle i jego zwierzęta; Rozdział XVII. Plotkarze oceanu

Posłuchaj

Wykorzystana treść pochodzi z zasobów strony wolnelektury.pl

>> link do utworu <<

Subskrybuj!

#TataMariusz na Spotify

Spotify

#TataMariusz na Apple Podcasts

Apple Podcasts

#TataMariusz na Google Podcasts

Google Podcasts

#TataMariusz na YouTube

YouTube

#TataMariusz na Podcast Addict

Podcast Addict

#TataMariusz na Player FM

Player FM

Przeczytaj

Doktor raz jeszcze pięknie podziękował rekinom za pomoc, po czym razem ze zwierzętami ruszył w dalszą drogę do domu, teraz już na pokładzie prędkiego statku o trzech czerwonych żaglach.

Gdy wypłynęli na otwarte morze, zwierzęta zeszły pod pokład, żeby zobaczyć swój nowy nabytek od wewnątrz. Tymczasem Doktor stał na rufie, oparty o reling, ćmił fajkę i patrzył na Wyspy Kanaryjskie, które oddalały się i niknęły w gęstniejącym, wieczornym mroku.

Zastanawiał się właśnie, jak radzą sobie bez niego małpy i jak wyglądać będzie jego ogród, kiedy wróci już do Puddleby, kiedy na pokład wdrapała się po schodach Dab-Dab. Była tak zachwycona, że dziób jej się nie zamykał.

— Doktorze! — zawołała. — Ten piracki statek to prawdziwe cudo. Bez dwóch zdań! Na łóżkach leży jedwabna pościel i całe mnóstwo wielgachnych poduszek, a na podłodze grube, miękkie dywany. Cała zastawa jest ze srebra, a specjałów i pyszności do jedzenia i picia na pewno nam nie zabraknie! Spiżarnia wygląda jak sklep! Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałeś. Posłuchaj tylko: piraci trzymali tu pięć różnych rodzajów sardynek! Chodź zobaczyć! Acha, znaleźliśmy też niewielki pokój, ale prowadzące do niego drzwi są zamknięte na klucz. Koniecznie chcemy dostać się do środka i zobaczyć, co tam jest! Dżip uważa, że na pewno piracki skarb. Ale nie potrafimy otworzyć drzwi. Zejdź na dół i spróbuj nam pomóc.
Tak więc Doktor zszedł pod pokład i zobaczył, że statek rzeczywiście jest imponujący. Zwierzęta stały wokół niewielkich drzwiczek. Mówiły jedno przez drugie, usiłując zgadnąć, co kryje się po drugiej stronie. Doktor nacisnął klamkę, ale drzwi nie puściły. Rozpoczęto więc poszukiwania klucza. Zwierzęta zerknęły pod słomiankę, potem zajrzały pod wszystkie dywany, do szaf, szafek i szuflad, przeszukały pękate skrzynie stojące w mesie. Spojrzały wszędzie, gdzie tylko się dało!
Znalazły przy okazji wiele wspaniałych, pięknych przedmiotów, które piraci najwyraźniej ukradli z innych statków: kaszmirowe

szale wyszywane w złote kwiaty, tak delikatne, jakby utkano je z pajęczyny, słoiki wyśmienitego jamajskiego tytoniu, rzeźbione szkatułki z kości słoniowej pełne liści rosyjskiej herbaty, stare skrzypce z pękniętą struną i obrazem namalowanym z tyłu pudła, zestaw figur szachowych z masy koralowej i bursztynu, laseczkę do podpierania się przy chodzeniu, w której ukryta była szpada, sześć kieliszków do wina o turkusowo-srebrnych brzegach, a do tego wspaniałą cukiernicę z masy perłowej. Jednak klucza, który pasowałby do zamkniętych drzwi, nigdzie nie było.

Wszyscy znów więc do nich podeszli, a Dżip zerknął przez dziurkę od klucza. Ale po drugiej stronie najwyraźniej ustawione było coś dużego, bo nic nie zobaczył.

Kiedy tak stali, niepewni, co robić dalej, nagle odezwała się Tu-Tu.

— Ćśś! Słuchajcie! Po drugiej stronie chyba ktoś jest!

Wszyscy zamilkli.

— Zdaje ci się — stwierdził w końcu Doktor. — Nic nie słychać.
— Nie mam cienia wątpliwości! — powiedziała sowa. — Oho! Znowu to usłyszałam! Wy nie?
— Nie — odparł Doktor. — Co to konkretnie za dźwięk?
— Brzmi, jakby ktoś wsuwał dłoń do kieszeni — powiedziała sowa.
— Przecież czegoś takiego właściwie nie słychać! — stwierdził Doktor. — A ty jesteś po drugiej stronie drzwi! Niemożliwe!
— Wypraszam sobie — rzuciła Tu-Tu. — Jasne, że możliwe. Mówię ci, że po drugiej stronie drzwi jest ktoś, kto wkłada sobie dłoń do kieszeni. Niemal każdy ruch wydaje jakiś dźwięk… jeśli tylko ma się wystarczająco czuły słuch, żeby go wychwycić. Nietoperze słyszą nawet ruchy kreta, ryjącego głęboko pod ziemią. Dlatego są bardzo dumne ze swoich uszu. Ale my, sowy, potrafimy stwierdzić, jakiego koloru jest futro siedzącego w ciemności kociaka. Starczy, że jednym uchem usłyszymy, jak mruży oczy!
— A niech mnie! — mruknął Doktor. — Jestem pod wrażeniem. To bardzo ciekawe… Wsłuchaj się jeszcze raz i powiedz, co teraz robi nieznajomy.
— Nie jestem jeszcze pewna, czy to mężczyzna — powiedziała Tu-Tu. — Możliwe, że kobieta. Podnieś mnie i pozwól mi przystawić ucho do dziurki od klucza, a zaraz wszystko ci powiem.

Więc Doktor pomógł sowie przystawić głowę do zamka.

Po chwili Tu-Tu powiedziała:

— Teraz pociera sobie twarz lewą ręką. Ręka jest mała, twarz tak samo. Możliwe, że to kobieta… Nie, jednak nie. Teraz odgarnia sobie włosy znad czoła. To na pewno mężczyzna.
— Kobiety też czasem to robią — zauważył Doktor.
— Fakt — przyznała sowa. — Ale ich długie włosy wydają wtedy inny dźwięk. Ćśś! Ucisz z łaski swojej tego prosiaka! A teraz wszyscy wstrzymajcie oddech, bo chcę nasłuchiwać. Moje zadanie jest niełatwe, a drzwi są okropnie grube! Ćśś! Niech nikt się nie rusza. Zamknijcie oczy i przestańcie oddychać.

Tu-Tu jeszcze raz przysunęła głowę do drzwi i przez dłuższą chwilę nasłuchiwała z całych sił.

Nareszcie spojrzała w oczy Doktora i powiedziała:

— W środku jest nieszczęśliwy mężczyzna. Płacze. Uważa, żeby nie szlochać i nie pociągać nosem, bo nie chce, żebyśmy go usłyszeli. Ale ja i tak wiem, co się dzieje. Wyraźnie słyszałam, jak łza pada mu na rękaw koszuli.
— Skąd pewność, że to nie kropla wody, która skapnęła z sufitu? — spytał Gub-Gub.
— Litości! Co za ignorancja! — sapnęła Tu-Tu. — Gdyby kropla spadła z sufitu, byłby dziesięć razy większy hałas!
— Cóż — powiedział Doktor. — Jeśli biedaczysko jest nieszczęśliwy, lepiej chodźmy zobaczyć, co mu dolega. Przynieście siekierę, zaraz roztrzaskam drzwi.

Utwór udostępniony na Licencji Wolnej Sztuki (szczegóły licencji >> klik <<).

Hugh Lofting

ur. 14 stycznia 1886 w Maidenhead, Berkshire w Anglii, zm. 26 września 1947 w Topanga w Kalifornii) – brytyjski autor literatury dziecięcej, znany głównie jako twórca cyklu książek o rozumiejącym mowę zwierząt doktorze Dolittle.

Czytaj więcej >>wiki<<