Hugh Lofting – Doktor Dolittle i jego zwierzęta; Rozdział XIV. Szczurza przestroga

Posłuchaj

Wykorzystana treść pochodzi z zasobów strony wolnelektury.pl

>> link do utworu <<

Subskrybuj!

#TataMariusz na Spotify

Spotify

#TataMariusz na Apple Podcasts

Apple Podcasts

#TataMariusz na Google Podcasts

Google Podcasts

#TataMariusz na YouTube

YouTube

#TataMariusz na Podcast Addict

Podcast Addict

#TataMariusz na Player FM

Player FM

Przeczytaj

Niełatwo jest ciągnąć za sobą cały statek. Po dwóch czy trzech godzinach jaskółki zaczęły się męczyć. Dyszały ciężko, bolały je skrzydła. Dały więc znać Doktorowi, że niedługo będą musiały odpocząć. Zamierzały zaciągnąć statek na położoną niedaleko wyspę, żeby ukryć go w głębokiej zatoce, póki trochę nie odsapną i nie będą gotowe ruszyć dalej.

Doktor spojrzał na wyspę, o której mówiły. Była bardzo piękna, a na jej środku wznosiła się porośnięta zielenią góra.

Kiedy statek wpłynął już bezpiecznie do zatoki, tak że nie było go widać od strony morza, Doktor powiedział, że chętnie zejdzie na ląd, żeby poszukać wody, bo załodze nie zostało już nic do picia. Poradził zwierzętom, żeby też poszły rozprostować łapy.

Kiedy schodzili na wybrzeże, Doktor zauważył, że dołączyło do nich całe stado szczurów, które wyszły spod pokładu. Dżip zaczął je gonić, bo zawsze uwielbiał łapać gryzonie, ale Doktor kazał mu przestać.
Wielki czarny szczur, który najwyraźniej miał Doktorowi coś do powiedzenia, przydreptał nieśmiało po relingu, kątem oka przez cały czas obserwując psa. Zakaszlał nerwowo dwa czy trzy razy, oczyścił wąsiki, otarł pyszczek i powiedział:

— Cóż… z pewnością wiesz, Doktorze, że na wszystkich statkach są szczury?
— Owszem — przyznał Doktor.
— A czy słyszałeś, że szczury zawsze uciekają z tonącego okrętu?
— Tak — odpowiedział Doktor. — Obiło mi się o uszy.
— Ludzie zawsze kwitują to szyderczym uśmieszkiem, jakby chodziło o coś, czego należy się wstydzić. A przecież nie sposób mieć do nas pretensji, prawda? Kto chciałby zostać na tonącym okręcie, gdyby mógł z niego uciec?
— Ma to sens — przyznał Doktor. — Ma to sens. Rozumiem, co masz na myśli. Czy… chciałeś mi powiedzieć coś jeszcze?
— Tak — przyznał szczur. — Przyszedłem oznajmić, że opuszczamy ten statek. Postanowiłem cię ostrzec. To zły statek. Niebezpieczny. Burty są za słabe, a deski przegniłe. Nie minie doba, a pójdzie na dno.
— Skąd wiecie? — spytał Doktor.
— Po prostu wiemy — odparł szczur. — Kiedy statek ma iść na dno, czujemy mrowienie w końcówce ogona. Trochę jakby ścierpły nam nogi. Dziś o szóstej rano, kiedy jadłem śniadanie, nagle poczułem mrowienie ogona. Początkowo uznałem, że to tylko nawrót reumatyzmu, więc poszedłem zapytać ciotkę, jak się czuje. Pamiętasz moją ciotkę? Długą, chudą, łaciatą szczurzycę, która przyszła do twojego gabinetu w Puddleby zeszłej wiosny, bo chorowała na żółtaczkę? Cóż… powiedziała, że też czuje mrowienie w ogonie! I to jakie! Wtedy już wiedzieliśmy, że nie miną dwa dni, a statek na pewno zatonie. Uznaliśmy, że opuścimy go, kiedy tylko w zasięgu wzroku znajdzie się ląd. To kiepska łajba, Doktorze. Nie pływaj nią więcej, bo inaczej na pewno pójdziesz na dno. Do widzenia! Idziemy szukać dobrego schronienia na wyspie.

— Do widzenia! — rzekł Doktor. — I bardzo dziękuję, że mi o tym powiedziałeś. To bardzo uprzejme. Bardzo! Uszanowania dla ciotki. Doskonale ją pamiętam… Zostaw tego szczura, Dżip! Do nogi! Leżeć!

Potem Doktor i jego zwierzęta ruszyli przed siebie w poszukiwaniu wody, niosąc wiadra i rondle, podczas gdy resztą bagaży zajęły się jaskółki.

— Ciekawe, jak nazywa się ta wyspa — powiedział Doktor, gdy wspinali się już po zboczu góry. — Wydaje się bardzo przyjemna. I zamieszkuje ją mnóstwo ptaków!
— Przecież to jedna z Wysp Kanaryjskich! — stwierdziła Dab-Dab. — Nie słyszysz, ile tu kanarków?

Doktor przystanął i nadstawił ucha.

— A niech mnie! Rzeczywiście! — rzucił. — Ale ze mnie głupiec! Może one powiedzą nam, gdzie znajdziemy wodę.

Kanarki, które słyszały o Doktorze Dolittle’u od wędrownych ptaków, zaprowadziły go do pięknego źródełka chłodnej, czystej wody, w której lubiły się kąpać. Pokazały mu też wspaniałe łąki, pełne roślin, których nasiona jadły, oraz inne warte uwagi miejsca na wyspie.

Dwugłowiec był zachwycony, bo zielona trawa smakowała mu o wiele bardziej od suszonych jabłek, które jadł na pokładzie. A Gub-Gub kwiknął z rozkoszy, kiedy znalazł całą dolinę pełną trzciny cukrowej.

Nieco później, gdy wszyscy napili się już i najedli do syta i leżeli na plecach, słuchając śpiewu kanarków, podleciały do nich dwie bardzo zdenerwowane jaskółki.

— Doktorze! — zawołały. — Piraci wpłynęli do zatoki. Są na naszym statku, pod pokładem. Patrzą, co by tu ukraść. Ich własna, bardzo szybka łódź stoi pusta. Jeśli zaraz pójdziecie wszyscy na brzeg, możecie do niej wsiąść, odpłynąć i uciec! Ale trzeba się spieszyć.
— Co za świetny pomysł — rzekł Doktor. — Wybornie!

Zaraz przywołał do siebie zwierzęta, pożegnał się z kanarkami i pobiegł na plażę.

Kiedy dotarli na brzeg, zobaczyli, że piracki statek o trzech czerwonych żaglach stoi nieruchomo. Zgodnie z tym, co powiedziały jaskółki, na pokładzie nie było nikogo. Piraci myszkowali teraz pod pokładem łajby Dolittle’a, szukając wartościowych przedmiotów.
Więc John Dolittle kazał zwierzętom iść na paluszkach i przekradł się razem z nimi na piracki statek.

Utwór udostępniony na Licencji Wolnej Sztuki (szczegóły licencji >> klik <<).

Hugh Lofting

ur. 14 stycznia 1886 w Maidenhead, Berkshire w Anglii, zm. 26 września 1947 w Topanga w Kalifornii) – brytyjski autor literatury dziecięcej, znany głównie jako twórca cyklu książek o rozumiejącym mowę zwierząt doktorze Dolittle.

Czytaj więcej >>wiki<<