Julia Duszyńska – Cudaczek-Wyśmiewaczek – Dużo śmiechu i niespodziana wizyta

Posłuchaj

Wykorzystana treść pochodzi z zasobów strony wolnelektury.pl

>> link do utworu <<

Subskrybuj!

#TataMariusz na Spotify

Spotify

#TataMariusz na Apple Podcasts

Apple Podcasts

#TataMariusz na Google Podcasts

Google Podcasts

#TataMariusz na YouTube

YouTube

#TataMariusz na Podcast Addict

Podcast Addict

#TataMariusz na Player FM

Player FM

Przeczytaj

Było dużo śmiechu u pana Byle-jak. Brzuszek Cudaczka-Wyśmiewaczka był zawsze okrąglutki i pełen. Zawsze był pękaty ze śmiechu jak to ziarnko grochu.

Tylko do szkoły Cudaczek nie chodził z chłopcem. Bał się, że pan Byle-jak chodzi do tej samej szkoły co Beksa. A spotkać się z Beksą… Nie! Za nic!

Za to czekał zawsze koło progu na powrót swego przyjaciela.

Ledwo pan Byle-jak ukazał się we drzwiach, już Cudaczek turla się ze śmiechu po chodniku.

Rano mama wyprawiła go uczesanego, czystego, porządnie ubranego. A teraz… na brodzie atrament, na nosie czarna plama, zdaje się, że to smar. Pewno pan Byle-jak przyglądał się po drodze naprawie auta i wścibił nos za blisko. Czapka na jednym uchu. Kołnierz od fartucha pod fartuchem, a kołnierzyk od koszuli sterczy jednym rogiem nad fartuchem. Nawet koszula z jednego boku wyciągnięta.

— Hi, hi! Taki wielki chłop! Jak on wygląda! Uhu-hu! — ryczy uradowany Cudaczek.

A po obiedzie zaczyna się odrabianie lekcji.

Teraz Cudaczek za nic nie odejdzie od chłopca. Siedzi mu na czubku ucha i wyciąga szyję, żeby lepiej widzieć, co się w zeszytach wyrabia.

— Mamusiu! Zadanie mi nie wychodzi!

Przychodzi mama. Ogląda zeszyt. Sprawdza w książce. Ma się rozumieć! Zero tak napisane, że wygląda jak sześć. Albo siódemka jak jedynka. I zadanie źle wypadło.

Potem pan Byle-jak pisze ćwiczenie. Pisze i co chwila zerka w okno. Co też tam na podwórzu się dzieje?

A Wyśmiewaczek wyciąga szyję, krzywi się, marszczy, bo nie może przeczytać. Nic dziwnego. Tu i nie ma kropki, tam dwa wyrazy wpadły na siebie, że wyglądają jak jeden. A już ogonka przy ą i ę nie ma nigdy. Ani przecinków nad ń albo ś.

Gdzie ma być: „rąk”, napisane: „rak”. Zamiast „Harcerze podnieśli nosze”, napisane: „Harcerze podnieśli nos”. Resztę pan Byle-jak zjadł.

— Uhu-hu! — piszczy Cudaczek. — Kto zgubił nos? Czyj to nos? Uhu-hu!

Tymczasem pan Byle-jak zamyka zeszyt do polskiego. Jest bardzo zadowolony, że już ćwiczenie odrobił.

— Będzie bal jutro w szkole! Hi! Hi! Hi! — zaśmiewa się licho niepoczciwe.

A pan Byle-jak sięga po zeszyt do przyrody. Pani dyktowała im o kocie. Trzeba się tego nauczyć. Ba, ale co to jest? Pan Byle-jak tak nabazgrał, tak pozjadał wyrazy i litery, że nic nie może zrozu­mieć.

— Kot chodzi cio bomoe pzur fsu poduczki lapk…
— Co to może być?
— Hi! Hi! Hi! To chyba po chińsku! Hi! Hi! Hi! — zaśmiewa się Cudaczek.

Przyszła na ratunek mama. Nic nie rozumie.

Przyszedł na ratunek starszy brat pana Byle-jak, Wojtek, który już do liceum chodzi. Ale i Wojtek nic a nic nie rozumie.
— Taki bazgracz powinien być w pierwszej klasie, a nie w trzeciej — powiada. — Tego sam król Salomon

nie odgadnie.

Skończyło się na tym, że pan Byle-jak włożył palto byle jak, wcisnął czapkę byle jak i popędził do kolegi. Przyniósł zeszyt kolegi i z niego przepisał lekcje pod okiem starszego brata.

„Kot chodzi cicho, bo może pazury wsuwać między poduszki łapek”.

— Mamo! — woła Wojtek ze śmiechem. — Już wiemy, co to znaczy: „pzur fsu”! Pazury wsuwać!
— Hi! Hi! Hi! — cieszy się Wyśmiewaczek.

I z całej siły przytrzymuje napęczniały brzuszek.

Jakby kto chciał zebrać wszystkie historie pana Byle-jak, to musiałby napisać osobną książkę. Toteż Cudaczek był pewien, że przesiedzi tu kilka lat i nigdy nie zazna głodu.

A tu na Wielkanoc — nieszczęście!

W pierwsze święto mama powiedziała:

— Wiecie chłopcy, przyjdzie dziś ciocia z Włodziem. Włodzio już zdrów po odrze.
— Pysznie! — ucieszył się pan Byle-jak.

Wtem ktoś zadzwonił do drzwi.

— To pewnie Włodzio! — woła pan Byle-jak i pędzi do drzwi. Cudaczek też ciekawie wysuwa główkę jak cebulkę spod kołnierza i… Cudaczkowi robi się słabo. Wchodzą jego znajomi: pan Beksa ze swoją mamą.
— Gwałtu! Ratujcie! — krzyczy Wyśmiewaczek i rzuca się do drzwi.
Ale drzwi już zamknięte. Więc Cudaczek daje ogromnego susa w górę i buch! przez dziurkę od klucza. Tylko mignęły jego cienkie nóżki i już był za drzwiami.

Utwór udostępniony na Licencji Wolnej Sztuki (szczegóły licencji >> klik <<).

Julia Duszyńska

(ur. 2 lutego 1894 w Wołsku, Rosja, zm. 20 listopada 1947 w Otwocku) – polska pisarka, autorka książek dla dzieci. Była współautorką Elementarza dla I klasy z 1938 r. W latach 1935-39 była członkiem zespołu redakcyjnego pisma dziecięcego „Słonko”.

Czytaj więcej >>wiki<<