Anna Paszkiewicz – Plosiaczek. Rozdział 6. Krążki
Posłuchaj
Przeczytaj
– Stasieńku, zobacz co ci przyniosłam! – pewnego dnia zawołała stojąca w progu mieszkania babcia. W ręku trzymała kolorową torebkę w słoniki, której zawartość natychmiast obudziła moją i Stasia ciekawość – tak wielką, że nawet nie zaprotestowaliśmy przeciwko powitalnym uściskom i wilgotnym całusom. Wyplątawszy się w końcu z babcinych objęć, natychmiast wysypaliśmy zawartość torebki na podłogę, by sprawdzić, co jest w środku. Naszym oczom ukazały się dwa okrągłe krążki z rzepami i niewielkich rozmiarów kudłata piłeczka. Staś natychmiast przystąpił do działania, rzucając piłeczkę przed siebie, czyli dokładnie na klatkę schodową, ponieważ babcia nie zdążyła zamknąć drzwi. Starsza pani wybiegła za nią z szybkością, o jaką nigdy bym jej nie podejrzewał. Ponieważ nie było jej dość długo, uznaliśmy, że piłeczka potoczyła się na dół po schodach, zmuszając babcię do pokonania kilku pięter. Okazało się, że mieliśmy rację, bo choć starsza pani wróciła na górę normalnie, czyli windą, była spocona i mocno zasapana. Tym razem pamiętała, by zamknąć za sobą drzwi.
– Chodź, babcia pokaże ci, jak się tym bawić – zakomunikowała, wyrwawszy nam zabawkę tuż po tym, jak niemal jednym łykiem opróżniła podaną przez mamę szklankę wody. Staś natychmiast podążył za nią, ciągnąc mnie za sobą, dzięki czemu i ja mogłem się przekonać, w jaki sposób babcia zamierza używać piłeczki, skoro nie można nią rzucać.
Na szczęście rzucanie nie było całkiem zabronione, ale należało to robić lekko i w taki sposób, by piłeczka przyczepiła się do krążka, czyli paletki. Zachęcany przez babcię Staś przez kilka minut próbował wykonać prawidłowy rzut, ale nie było to łatwe, bo starsza pani albo stała za blisko, albo za daleko, skutkiem czego piłka lądowała nie tam, gdzie powinna. Z nosem babci włącznie. Po kilku próbach odrobinę zmęczony Staś usiadł na tapczanie, co zaowocowało wspaniałym odkryciem, że krążek przyczepia się do puchatego koca. I to całkiem mocno, bo kiedy go oderwał, część koca podążyła za nim. W miejscu, gdzie wcześniej była paletka, widniał teraz nieco wyłysiały placek. Oczyszczenie zabawki zajęło babci trochę czasu, ale nie zamierzała się poddać po pierwszym niepowodzeniu.
– No, Stasieńku, spróbuj jeszcze raz! Zobaczysz, jaka to wspaniała zabawa – zawołała, zajmując właściwą pozycję. – Poćwiczymy koordynację, a kiedy dorośniesz, będziesz najlepszym strzelcem w szkole.
W co i dlaczego Staś miałby strzelać – tego nie zrozumiałem, zwłaszcza że i o szkole w tym domu jeszcze się nie mówiło. Zwyczajnie było na to za wcześnie. Wiedziałem natomiast, że przyczepność paletki jest zjawiskiem wystarczająco interesującym, by nasunąć chłopcu myśl o eksperymentach.
– Stasieńku, skup się. Musisz rzucić piłeczką tak, by trafiła do celu – kontynuowała babcia, próbując zachęcić wnuczka do wznowienia treningu. Bezskutecznie. Zafascynowany swym odkryciem chłopiec porzucił piłkę i zaczął po kolei próbować, do czego jeszcze można przyczepić krążek. Bardzo szybko udało mu się stwierdzić, że nie trzyma się on ani drewna, ani tym bardziej plastiku, za to fantastycznie… babcinych włosów.
– Ałć – jęknęła babcia przy pierwszej próbie oderwania krążka od głowy. Przez kilka minut ostrożnie próbowała go odczepić, a kiedy nie pomogło, szarpnęła nieco mocniej. Efekt był piorunujący, bo zanim zaczęliśmy zabawę, głowę babci pokrywała strzecha rozwichrzonych siwych włosów – niezbyt udany rezultat zmiany fryzjera. Teraz w miejscu, gdzie jeszcze wcześniej znajdowała się paletka, fryzura była jakby nieco mniej bujna, choć moim zdaniem wyglądała o wiele lepiej. Zdaniem babci chyba też, bo kiedy przyszła do nas kolejnym razem, uprzednio pozbawiwszy wnuczka obu krążków, cała jej głowa była równo i krótko ostrzyżona. Nawet mama uznała, że do twarzy jej w nowym uczesaniu, a ja pomyślałem, że gdy już Staś skończy tę całą szkołę, to koniecznie powinien zostać fryzjerem.
Anna Paszkiewicz
Autorka kilkudziesięciu książek dla dzieci (m.in. Abstrakciki; Marzenie; Detektyw Bzik; Pafnucy, ostatni smok; Coś i nic; Prawy i lewy; Trzy życzenia). Na stałe współpracuje z czasopismem dla dzieci niewidomych i niedowidzących Promyczek. Od lat organizuje w przedszkolach i szkołach spotkania promujące czytelnictwo. Uwielbia podróże, truskawki, malarstwo abstrakcyjne i wędrówki po górach, podczas których ładuje swoje „pisarskie baterie”. To właśnie tam, w ciszy i z dala od zgiełku miasta do głowy przechodzą jej najdziwniejsze literackie pomysły…
Wszelkie kopiowanie i rozpowszechnianie utworów w jakiejkolwiek formie bez zgody autora będzie rodziło skutki prawne na podstawie ustawy z dn. 4 lutego 1994 r. o Prawie autorskim i prawach pokrewnych.
Dowiedz się więcej ? klik.
Zostaw komentarz