Agnes A. Rose – Jak piekarz Michał został królem

Posłuchaj

Subskrybuj!

#TataMariusz na Spotify

Spotify

#TataMariusz na Apple Podcasts

Apple Podcasts

#TataMariusz na Google Podcasts

Google Podcasts

#TataMariusz na YouTube

YouTube

#TataMariusz na Podcast Addict

Podcast Addict

#TataMariusz na Player FM

Player FM

Przeczytaj

Dawno, dawno temu, w pewnej bardzo ubogiej krainie żył chłopiec o imieniu Michał. Kiedy był jeszcze bardzo mały, jego rodzice wyruszyli w świat w poszukiwaniu pracy. Mijały lata, Michał dorastał, a rodzice nadal nie wracali ani też nie dawali choćby najmniejszego znaku życia. Chłopca wychowywała babcia, która była już tak stara, że pewnego dnia umarła. Michał został sierotą. Jego kraj niemal opustoszał, ponieważ nie tylko rodzice chłopca udali się w świat, by móc zarobić na chleb. Głód zaczął doskwierać każdemu. Jedynie okrutny król i jego dwór żyli w przepychu. Poddani każdego miesiąca zmuszani byli do płacenia wysokich podatków, które zapełniały po brzegi królewski skarbiec.
Juliusz Czwarty był władcą bezwzględnym. Mówiono o nim, że swoją kucharkę wtrącił do lochu tylko dlatego, iż w roztargnieniu zapomniała przyprawić obiad. Natomiast o głowę skracał każdego, kto miał odwagę sprzeciwić się jego rozkazom. Pałacowe lochy pełne były tych, którzy z powodu biedy nie byli w stanie płacić comiesięcznych podatków. Nawet królowa i księżniczka Julia zniknęły nagle bez słowa. Poddani szemrali między sobą, że opuściły królestwo, ponieważ nie mogły już patrzeć na okrucieństwo monarchy. Oprócz dworzan jedyną przyjaciółką Juliusza Czwartego była zła wiedźma, której czary na własnej skórze odczuło wielu mieszkańców Juljandii.
Kiedy Michał dorósł, postanowił wyruszyć w świat, tak jak uczynili to jego rodzice i wielu innych mieszkańców krainy. Do pocerowanego worka włożył kawałek suchego chleba i pół osełki masła. Szedł przed siebie, wsłuchując się w śpiew ptaków, szmer liści poruszanych wiatrem i równomierne bicie swojego serca. Co pewien czas spoglądał w niebo, jakby tam szukał drogowskazu do dalszej wędrówki. Mijał góry, łąki, lasy, aż wreszcie poczuł się tak bardzo zmęczony, że musiał odpocząć. Nagle ujrzał jak w promieniach wiosennego słońca mieni się staw, a tuż przy jego brzegu rośnie piękny rozłożysty dąb, rzucający cień dookoła.
— Usiądę pod tym dębem i zjem to, co niosę w worku, a potem przyjdzie mi umrzeć — pomyślał Michał i powłócząc nogami, udał się w stronę drzewa.
W pewnym momencie Michał dostrzegł, że woda w stawie lekko zafalowała. Pomyślał, że to zapewne wiatr poruszył taflą wody. Zanurzył twardy chleb w roztopionym przez słońce maśle i gdy zamierzał już zapełnić ściśnięty przez głód żołądek, usłyszał:
— Od trzech dni nic nie jadłam. Jeżeli podzielisz się ze mną, obiecuję, że już nigdy nie będziesz głodny.
Michał zaczął rozglądać się wokół w poszukiwaniu właścicielki tego pięknego głosu, lecz nikogo nie dostrzegł. Uznał więc, że to przemęczenie i głód sprawiły, iż zmysły płatają mu figla. Jednak w momencie, kiedy jego dłoń z chlebem ponownie powędrowała w kierunku ust, ktoś ponowił swoją prośbę.
— Michale, w królestwie Juliusza Czwartego głód cierpią nie tylko ludzie. My, zwierzęta, również go odczuwamy. Proszę, daj mi choć kilka okruszków z twojego chleba…
Wtem Michał spojrzał w kierunku stawu. Tuż przy brzegu ujrzał pięknego srebrnego karpia. W pierwszej chwili pomyślał, że gdyby go zabił, wówczas choć raz w swoim życiu najadłby się do syta. Kiedy już zaczął rozglądać się w poszukiwaniu kamienia, ryba ponownie przemówiła ludzkim głosem:
— Wiem, co chcesz uczynić, ale proszę, nie zabijaj mnie. Jeśli zachowasz mnie przy życiu, obiecuję, że pomogę ci przywrócić w naszej krainie pokój i dostatek. Juljandia znów będzie taka jak niegdyś.
— Jak niby chcesz tego dokonać? — zapytał Michał. Zmieszał się nieco na słowa karpia, który wyraźnie odgadł jego myśli. — Przecież jesteś tylko zwykłą rybą. Aby pokonać Juliusza Czwartego i jego sprzymierzeńców musiałbym chyba zebrać całe wojsko świata.
Karp podpłynął tak blisko brzegu, że tylko jego ogon zanurzony był w wodzie, a reszta ciała spoczywała na piasku. Michał wstał, podszedł do ryby i ukląkł na ziemi, aby móc lepiej przyjrzeć się tej dziwnej istocie. Było w niej coś tajemniczego. Michał wiedział już, że nie jest to zwyczajna ryba. Z jej oczu bił ogromny smutek.
— Jestem córką Juliusza Czwartego — powiedział karp. — Zła czarownica na rozkaz mojego ojca zamieniła mnie w rybę. W tej postaci żyję już od wielu lat i z każdym dniem tracę nadzieję, że kiedyś znów stanę się człowiekiem. Tęsknię za swoimi długimi i jasnymi włosami. Moje łuski są piękne, ale to nie to samo.
— Jesteś córką króla?! — wykrzyknął Michał, nie mogąc dać wiary słowom karpia.
— Widzisz tę sarnę biegającą na skraju lasu? — zapytała ryba.
Michał odwrócił głowę i spojrzał w kierunku linii drzew, wzdłuż której biegało zwierzę, a na jego głowie widniała złota korona.
— To moja matka. Ją też okrutna wiedźma zamieniła w zwierzę.
— Z rozkazu twojego ojca? — zapytał Michał, chcąc się upewnić. Dotąd nie wiedział, że takie rzeczy mogły dziać się w Juljandii.
— Tak — odpowiedziała ryba, a po chwili dodała: — Podobnie jak wszystkich, którzy ośmielili się sprzeciwić jego rozkazom, opuszczając Juljandię w poszukiwaniu pracy.
Widząc, jak złość wzbiera w Michale, karp wycofał się do wody. Księżniczka zamieniona w rybę doskonale wiedziała, jakie myśli krążą teraz w jego głowie. Czuła, że właśnie przypomniał sobie o rodzicach, którzy opuszczając Juljandię, już nigdy do niej nie powrócili.
— Moi rodzice… — szepnął. — On zabił moich rodziców!
— Michale, nie zabił. Oni nadal żyją, tylko w innym ciele.
— Dla mnie to bez różnicy! — Michał wstał i zaczął nerwowo chodzić wzdłuż brzegu stawu. Złość sprawiła, że przestał czuć głód. Nagle przystanął i rzucił w stronę karpia: — Kim są teraz moi rodzice?
— Twój ojciec przybrał skórę wilka, a matka została zamieniona w owcę.
— Nieźle to sobie obmyślił! Wszyscy doskonale wiedzą, że wilki pożerają owce!
Karp nic nie odpowiedział, tylko tęsknie spojrzał w kierunku worka z resztkami chleba. Wtedy Michał przypomniał sobie o prośbie ryby. Wrzucił więc suchy chleb do wody, który pod jej wpływem robił się coraz bardziej miękki, tak że ryba bez trudu mogła zaspokoić swój głód.
— Nie zaszkodzi ci? — zapytał Michał, widząc jak karp łapczywie pochłania mokry chleb.
— Pamiętaj, że ja nie jestem zwykłym karpiem. Bez względu na to, kim jesteśmy, ludźmi czy zwierzętami, cierpimy głód w taki sam sposób i wtedy nie jest ważne, co jemy, byleby tylko zapełnić żołądek.
Dopiero teraz dotarło do Michała, jak wiele jedzenia marnuje się na dworze Juliusza Czwartego, podczas gdy jego poddani przymierają głodem.
— Dziękuję ci, Michale. Jesteś dobrym człowiekiem — powiedział karp wyraźnie zadowolony.
W głosie ryby Michał wyczuł nadzieję, że teraz może być już tylko lepiej i że to on sprawi, iż Juljandia na powrót stanie się szczęśliwą krainą, tak jak było to za życia jego przodków, jeszcze przed panowaniem Juliusza Czwartego.
— A teraz posłuchaj mnie uważnie — zaczęła ryba, podpływając do brzegu. — Widzisz tamtą górę?
Kiedy Michał spojrzał we wskazanym kierunku, karp ciągnął dalej:
— Za tą górą stoi pałac cały wysadzany diamentami. Mieszka w nim dobra wróżka Hiacynta. To siostra mojej matki. W jej pałacu wszyscy są szczęśliwi. Idź do niej, a ona powie ci, co masz zrobić, aby pokonać mojego ojca.
— Wróżka powie mi, jak mam zgromadzić armię wojska przeciwko twojemu ojcu?
Jednak karp nie odpowiedział. Michał zrozumiał, że już niczego więcej nie dowie się od ryby, która tak naprawdę była księżniczką Julią. Udał się więc do pałacu wróżki Hiacynty.
Było tak, jak mówiła księżniczka. Pałac od fundamentów aż po samą wieżę wysadzany był diamentami, a poddani Hiacynty tryskali szczęściem. Wokół słychać było ich radosny śmiech. Kiedy strażnik usłyszał, z kim ma do czynienia, w podskokach zaprowadził Michała przed oblicze swojej pani. Wyglądało to tak, jak gdyby czekano tutaj na niego od bardzo dawna.
— Spodziewałam się ciebie, Michale — powiedziała wróżka Hiacynta. — Wiedziałam, że kiedyś staniesz w progach mojego pałacu.
— Pani… — zaczął Michał, skłaniając głowę przed wróżką w geście szacunku. Jej postać budziła respekt, choć z twarzy biła serdeczność.
— Gdyby nie księżniczka, z pewnością byłbym już daleko poza granicami Juljandii. To ona mnie zatrzymała…
— Mój chłopcze, nie zdążyłbyś ich przekroczyć. Wiedźma i Juliusz wszędzie mają swoich szpiegów i łapią każdego, kto poważy się złamać zakaz i opuścić królestwo. Być może w tej chwili dołączałbyś do swoich rodziców.
Na wspomnienie matki i ojca zamienionych w zwierzęta w Michale znów wezbrała złość. Postanowił, że zrobi wszystko, aby przywrócić im ludzką postać.
— Michale, jest jeden sposób, żeby pokonać króla — powiedziała wróżka, jednocześnie przechadzając się po swojej komnacie.
— Pomożesz mi, pani, zgromadzić wojsko, bym mógł pokonać Juliusza Czwartego?
— Nie, Michale. Wojna to złe rozwiązanie. Królestwa nie powinny toczyć ze sobą walk zbrojnych. Ginie wtedy zbyt wielu ludzi i jedyne, co pozostaje to nienawiść.
— W takim razie jak mam pokonać Juliusza Czwartego?
— Jest jedna rzecz, której mój szwagier boi się najbardziej.
— Cóż to takiego, wróżko Hiacynto? Powiedz mi, proszę. — Michał padł do stóp pani z Diamentowego Pałacu.
— Juliusz Czwarty opuści królestwo tylko wtedy, gdy jego poddani będą szczęśliwi. Jedynie radosny śmiech jest w stanie wygnać króla z Juljandii.
Kiedy Michał próbował tłumaczyć wróżce Hiacyncie, że to, czego od niego żąda, jest niemożliwe do spełnienia — bo przecież mieszkańcy Juljandii już dawno zapomnieli, co znaczy być szczęśliwym — wówczas czarodziejka wyjęła z diamentowej szkatułki pierścień, który był także wysadzany maleńkimi diamentami.
— Ten pierścień sprawi, że Juljandia znów stanie się krainą szczęścia. Dopóki będziesz nosił go przy sobie, nic złego się nie stanie. Lecz pamiętaj, że nie wolno ci go zgubić ani pozwolić skraść. Gdyby tak się stało, Juljandię już na zawsze okryje mrok, a jej mieszkańcy będą umierać z głodu i rozpaczy.
Michał wiedział, jak wielka odpowiedzialność na nim ciąży. Jednak postanowił zaryzykować, nie tylko dlatego, że go o to poproszono. Chciał znów przytulić się do swojej mamy, uściskać dłoń ojcu i sąsiadom. Pragnął też ponownie ujrzeć swoich kolegów, z którymi bawił się, będąc jeszcze małym chłopcem.
W drodze powrotnej Michał nie zapomniał wrócić nad staw. Księżniczka zaklęta w karpia czekała tam na niego, podobnie jak inne zwierzęta, które opuściły swoje kryjówki i stały teraz na skraju lasu, dodając odwagi Michałowi. One wiedziały, że tylko od niego zależy to, czy kiedykolwiek wrócą do ludzkiej postaci.
Nie było łatwo Michałowi przekonać tych, którzy pozostali jeszcze w Juljandii, a których zła czarownica nie zdążyła zamienić w zwierzęta, że jedyną bronią przeciwko okrutnemu królowi jest szczęście jego poddanych. Strach o własne życie był znacznie silniejszy niż pragnienie wydostania się spod władzy Juliusza Czwartego. Jedynie miejscowy młynarz podzielał jego zdanie i służył mu pomocą.
Kiedy Michał myślał, że już wszystko stracone, do głowy wpadł mu pewien pomysł. Michał postanowił, że będzie walczył z królem choćby sam, a gdy inni zobaczą, że jego wysiłki przynoszą oczekiwany skutek, z pewnością do niego dołączą. Michał z zawodu był piekarzem, lecz z powodu nieurodzaju i braku mąki przestał w końcu wypiekać chleb. Tak więc pierwsze, co zrobił, to zasadził pszenicę na swoim polu i z zapartym tchem obserwował jak rośnie. Magiczny pierścień wróżki Hiacynty sprawił, że zboże rosło szybciej. Michał pracował w pocie czoła, rozgrzewając piec do czerwoności.
Sąsiedzi przyglądali się temu pełni obaw, ale też i podziwu. Młody piekarz wciąż pamiętał, aby nie zgubić przypadkiem pierścienia. Chronił go niczym najcenniejszy skarb. Wiatr roznosił aromatyczny zapach pieczonego chleba po całej Juljandii. Olbrzymie bochny wędrowały z rąk do rąk. Na twarzach mieszkańców krainy zaczynał powoli gościć uśmiech. Ich dzieci nie chodziły już głodne, a oni sami nie kładli się spać z pustymi żołądkami. Wieść o piekarzu, który wbrew rozkazowi króla zaspokaja głód jego poddanych, dotarła w końcu na dwór królewski. Gniew Juliusza Czwartego odbijał się echem po całej krainie. Jednak na wszelkie działania z jego strony było już za późno. Bo oto kowal otworzył kuźnię, krawiec swoją szwalnię, młynarz zaczął wyrabiać mąkę, a mleczarz otworzył własną mleczarnię.
Rolnicy jęli uprawiać pole i coraz więcej mieszkańców znajdowało pracę. Kiedy król wysłał swoich dworzan, aby zaprowadzili w Juljandii porządek i ukarali winnych, jego żołnierze nie byli w stanie wykonać rozkazu i wkrótce sami przyłączali się do tej radosnej wrzawy. Ci, którzy jeszcze nie tak dawno ślepo ufali Juliuszowi Czwartemu, teraz pozbywali się broni i z wrogów stawali się przyjaciółmi tych, których niegdyś prześladowali. Tak więc król pozostał sam w swojej nienawiści. Nawet zła wiedźma go opuściła, cofając swoje czary. Ludzie zamienieni przez nią w zwierzęta wracali do swoich domów i rodzin. W Juljandii zapanowało szczęście i niczym niezmącona radość.
Piekarz Michał odzyskał rodziców, a potem poślubił księżniczkę Julię. Żona Michała w niczym nie przypominała swojego okrutnego ojca, który w ciszy i zapomnieniu opuścił Juljandię. Nikt nie wiedział, co się z nim stało i dokąd się udał. Nagle słuch o nim zaginął. Od tej chwili Juljandia miała nowego króla. Został nim niepozorny, lecz odważny piekarz, dzięki któremu w krainie znów zapanowało szczęście. Michał Pierwszy zamieszkał w pałacu wraz ze swoją żoną i jej matką, a wróżka Hiacynta odwiedzała ich każdego miesiąca, obsypując diamentowymi prezentami.

Magiczna Bajaderka na #TataMariusz

Agnes A. Rose (Magiczna Bajaderka – Antologia bajek)

Blogerzy zabrali się za pisanie bajek. A konkretnie za utwory dla dzieci, bardzo różnorodne, bo jak wiadomo – każdy bloger to indywidualista, pełen pomysłów i zapału. W ten sposób do rąk Czytelnika trafia antologia utworów adresowanych do najmłodszych, ale nie tylko. Rodzice, młodzież i każdy miłośnik literatury będzie miał wiele przyjemności z czytania opowieści, a także podziwiania oryginalnych ilustracji wykonanych przez ilustratorkę o pseudonimie Newa Rysuje.

Ilustracje i skład: Newa Rysuje 2014
Redakcja i korekta: Aleksandra Pałka
Wydawnictwo: E-bookowo.pl

Wszelkie kopiowanie i rozpowszechnianie utworów w jakiejkolwiek formie bez zgody autora będzie rodziło skutki prawne na podstawie ustawy z dn. 4 lutego 1994 r. o Prawie autorskim i prawach pokrewnych.

Dowiedz się więcej ? klik.