Anna Paszkiewicz – Plosiaczek. Rozdział 9. Dieta

Posłuchaj

Subskrybuj!

#TataMariusz na Spotify

Spotify

#TataMariusz na Apple Podcasts

Apple Podcasts

#TataMariusz na Google Podcasts

Google Podcasts

#TataMariusz na YouTube

YouTube

#TataMariusz na Podcast Addict

Podcast Addict

#TataMariusz na Player FM

Player FM

Przeczytaj

– Nie, nie, dziękuję. Naprawdę nie jestem głodna – niezbyt przekonująco oznajmiła ciocia Jadzia, którą mama zaprosiła do nas na poświąteczny obiad. Na suto zastawionym stole – obok aromatycznego schabu ze śliwkami, roladek z kurczaka, surówki i miski parujących ziemniaków – mama ustawiła masę smakołyków, które zostały ze świąt. Sałatki, bigos, karp w galarecie i ciasta zapełniły każdą, nawet najmniejszą wolną przestrzeń, bo zarówno mama, jak i babcia Stasia uważały, że na święta niczego nie może zabraknąć. Przy okazji zrobiły zapasy dla co najmniej pułku wojska, chociaż rodzina Stasia nie była aż tak liczna, żeby zdołała pochłonąć wszystkie potrawy, zanim się zepsują. Od dwóch dni mama zapraszała więc do nas wszystkie ciocie, wujków i znajomych, licząc na to, że zapasy skurczą się do ilości, z którą poradzimy sobie sami.
– Ale przecież ciocia prawie nic nie zjadła – nieco zgryźliwie wtrącił tata, poluzowując pasek od spodni. Mimo swej szczupłości i niezbyt wielkiego apetytu dzielnie pomagał mamie w zagospodarowaniu świątecznych resztek. Na szczęście należał do tych osób, które mogły zjeść dowolną ilość czegokolwiek, nie martwiąc się, czy następnego dnia zmieszczą się w swoje rzeczy.
Tata miał rację. Ciocia Jadzia, o której wszyscy wiedzieli, że uwielbia dobrze zjeść, niemrawo trącała widelcem skąpą zawartość swego talerza. Przyszło mi nawet do głowy, że robi miejsce dla słodkich wypieków, ale kiedy przeszliśmy do deseru, również mało zjadła. Po raz pierwszy nie powiedziała ani słowa na temat niewielkiej ilości jedzenia, którą wmusił w siebie Staś, uprzednio napchawszy się resztkami choinkowych słodyczy. Nic więc dziwnego, że jej zachowanie wzbudziło nasze zainteresowanie. Ciocia odwracała głowę od jedzenia, udając, że jest zaabsorbowana widokiem za oknem, co było o tyle dziwne, że na podwórku nie działo się nic godnego uwagi. Kiedy nikt nie patrzył, zerkała na stół, głośno przełykając ślinę i oblizując usta, a jej dłonie zaciskały się na mocno już sfatygowanej serwetce. Jej wcześniejsza deklaracja, że nie jest głodna, wydała nam się mocno podejrzana.
– Może chociaż jeden mały pierniczek? – zapytała mama, podsuwając półmisek z łakociami. Ciocia stanowczo pokręciła głową, a resztki papierowej serwetki w zasadzie przestały istnieć.
– Ja… Cóż… Jestem… na diecie – oznajmiła, wprawiając nas w osłupienie, bo dotąd zawsze podkreślała, że treściwy posiłek to podstawa, że zwłaszcza zimą należy najadać się do syta. Szczególną troskę w zakresie dożywiania wykazywała w odniesieniu do Stasia i jego taty, zapraszając nas do siebie na niedzielne obiady, chociaż naciski na Stasia wyraźnie się zmniejszyły od czasu pewnego pamiętnego posiłku, o którym już kiedyś wspominałem. Na temat diet ciocia rzadko zabierała głos, a jej okrągła jak piłka sylwetka wyraźnie świadczyła o tym, że nie jest nimi zainteresowana.
W przeciwieństwie do rodziców, którzy okazali pełne zrozumienie dla ciocinej decyzji, poczuliśmy ze Stasiem niepokój. Cała ta dieta wydała nam się bardzo tajemnicza. Ukradkowe spojrzenia, które ciocia rzucała na zawartość talerzy pozostałych biesiadników, świadczyła o tym, że coś ukrywa. Najwyraźniej ktoś zmusił ją do niejedzenia, a zatem jak najszybciej należało jej pomóc. Być może ten ktoś ją teraz obserwował, choć trudno było powiedzieć, gdzie się ukrył. W pełni rozumiejąc trudną sytuację cioci, Staś skorzystał z chwilowego zamieszania, jakie powstało, gdy mama zaczęła sprzątać ze stołu, i porwał talerz pełen piernikowych muffinek. Czym prędzej zaniósł je do swojego pokoju, po drodze upuszczając jedną sztukę. Wrócił po mnie i po zgubę, bo przecież należało zatrzeć wszelkie ślady, a przy okazji pociągnął za sobą ciocię Jadzię, zdziwioną nagłym zainteresowaniem jej osobą. Uznawszy, że pewnie chodzi o zabawę, ostatnim tęsknym spojrzeniem omiotła kuchnię i podreptała za nami. Na widok pełnego łakoci talerza, który Staś postawił na łóżku, zamarła i drżącym głosem poprosiła o przyniesienie kilku samochodzików z drugiego końca pokoju. Ku mojej radości, gdy tylko uznała, że chłopiec nie patrzy w jej kierunku, łapczywie zaczęła pochłaniać muffinki, raz po raz zerkając w stronę drzwi. Kiedy skończyła jeść, na jej twarzy pojawił się wyraz błogiego zadowolenia, który jednak zniknął zaraz po tym, gdy napotkała wzrok Stasia. Dopiero teraz zorientowała się, że był on świadkiem jej łakomstwa.
Przez krótką chwilę wyglądała na bardzo zakłopotaną. Uznałem, że pewnie pomyślała o tym kimś, kto zabronił jej normalnie jeść. Na jej miejscu też bym się zmartwił, że wszystko się wyda, bo z babeczek zostały tylko okruszki. Nawet ja wiedziałem, że Staś nie dałby rady zjeść tego wszystkiego sam, chociaż za muffinkami przepadał. Zanim jednak zdążyliśmy zareagować, ciocia wsunęła talerz pod łóżko i jak gdyby nigdy nic zapytała:
– To co, Stasiu? Chcesz pojeździć autkami?
Tego dnia po raz pierwszy ciocia Jadzia bawiła się z nami przez całe popołudnie. Nic dziwnego, bo w końcu wspólne tajemnice zbliżają. Kiedy w końcu poszła do domu, pożegnawszy nas wyjątkowo czule, pomyślałem, że koniecznie musimy zgromadzić trochę słodkich zapasów. Ktoś przecież powinien zadbać o to, by ciocia porządnie się najadała, tym bardziej, że za oknem królowała sprzyjająca objadaniu się zima.

Anna Paszkiewicz na #TataMariusz

Anna Paszkiewicz

Autorka kilkudziesięciu książek dla dzieci (m.in. Abstrakciki; Marzenie; Detektyw Bzik; Pafnucy, ostatni smok; Coś i nic; Prawy i lewy; Trzy życzenia). Na stałe współpracuje z czasopismem dla dzieci niewidomych i niedowidzących Promyczek. Od lat organizuje w przedszkolach i szkołach spotkania promujące czytelnictwo. Uwielbia podróże, truskawki, malarstwo abstrakcyjne i wędrówki po górach, podczas których ładuje swoje „pisarskie baterie”. To właśnie tam, w ciszy i z dala od zgiełku miasta do głowy przechodzą jej najdziwniejsze literackie pomysły…

Wszelkie kopiowanie i rozpowszechnianie utworów w jakiejkolwiek formie bez zgody autora będzie rodziło skutki prawne na podstawie ustawy z dn. 4 lutego 1994 r. o Prawie autorskim i prawach pokrewnych.

Dowiedz się więcej ? klik.