Anna Paszkiewicz – Plosiaczek. Rozdział 5. Przyjęcie

Posłuchaj

Subskrybuj!

#TataMariusz na Spotify

Spotify

#TataMariusz na Apple Podcasts

Apple Podcasts

#TataMariusz na Google Podcasts

Google Podcasts

#TataMariusz na YouTube

YouTube

#TataMariusz na Podcast Addict

Podcast Addict

#TataMariusz na Player FM

Player FM

Przeczytaj

W zasadzie my, prosiaczki, bardzo lubimy przyjęcia urodzinowe. Jest tort i mnóstwo innych smakołyków, którymi można bezkarnie się objadać. Jeśli jednak są to urodziny babci, na które w dodatku zaproszono głównie eleganckie starsze panie, sprawa wygląda nieco inaczej. Przy stole trzeba siedzieć wyjątkowo grzecznie, bo przecież: „wnuczek pani Irenki jest takim spokojnych chłopcem”, nie wolno dłubać w nosie, jeść palcami i zawsze trzeba pytać mamy (choćby tylko wymownym spojrzeniem), czy można się czymś poczęstować, bo: „w towarzystwie należy się przyzwoicie zachowywać”.
Rodzice Stasia nie chcieli nas ze sobą zabierać, ale nie mieli wyjścia, bo sąsiadka, pod opieką której mieliśmy zostać, również była zaproszona. Przed drzwiami mieszkania babci mama poprosiła Stasia, by się dobrze zachowywał, choć po jej minie było widać, że nie ma zbyt wielkich złudzeń, że ją posłucha. Mój przyjaciel najwyraźniej jednak wziął sobie do serca jej prośbę, bo przez pierwszą godzinę siedział spokojnie, zerkając na talerz, na który babcia nałożyła mu kawałeczek tortu. Tort był marchewkowy, bardzo zdrowy i wyglądał zupełnie inaczej, niż należało się spodziewać po urodzinowym przyjęciu.
Oprócz nas, czyli Stasia, mamy, taty, no i babci oraz mnie, przy stole siedziało siedem eleganckich pań. Wszystkie rozłożyły na kolanach serwetki i w milczeniu skubały swoje porcje. Nikt nic nie mówił – ani rodzice Stasia, ani babcia, ani nawet wujek Leszek, ale w jego przypadku rozmowę utrudniał z pewnością bardzo ciasno zawiązany krawat. Prawie wszyscy wydawali się zdenerwowani i zerkali na siebie nawzajem, najprawdopodobniej próbując przyłapać kogoś na niewłaściwym zachowaniu. To nie miało nic wspólnego z radosnym, hałaśliwym i spontanicznym zachowaniem gości, które znałem z przyjęć dla dzieci, na które Staś czasami chadzał. Nic więc dziwnego, że ani ja, ani on nie czuliśmy się swobodnie i uznaliśmy, że należy coś z tym fantem zrobić.
– Tata ma zatwaldzenie – oznajmił nagle Staś, a wszystkie widelczyki zamarły w połowie drogi do ust wyraźnie zdziwionych gości. Wujek Leszek odchrząknął, a babcia, spojrzawszy z wyrzutem na mamę, nieswoim głosem spytała, czy ktoś ma ochotę na herbatę. W odpowiedzi tata zerwał się z miejsca i popędził do kuchni, proponując, że nastawi wodę. Mama Stasia, uznawszy, że i tak nie da się cofnąć czasu, zajęła się swoim kawałkiem tortu.
Ponieważ nastawianie wody nie trwa wiecznie, tata musiał w końcu wrócić do stołu. Jak na komendę wszystkie starsze panie, z wyjątkiem babci, podniosły wzrok znad talerzy, uznając, że obok tak istotnego problemu zdrowotnego nie można przejść obojętnie.
– A próbował pan pić na czczo przegotowaną wodę? – zagadnęła pani Irenka z miną prawdziwej specjalistki. – Mojemu świętej pamięci mężowi ten sposób zawsze pomagał.
– No co też pani opowiada? – zaprotestowała staruszka w granatowej garsonce. – Najlepsza jest kiszona kapusta. Należy rano wypić szklankę świeżo wyciśniętego soku, a wtedy wszystkie problemy ustąpią. Kapusta zawiera dużo cennych bakterii, które są niezbędne do prawidłowego trawienia.
– A jesienią proszę jeść dużo śliwek – wtrąciła elegancka dama w grubych okularach. – Znam świetny przepis na ciasto ze śliwkami, gdyby była pani zainteresowana – zwróciła się do mamy Stasia. – Moje wnuki wprost się nim zajadają. I ma mało kalorii – dodała, czym natychmiast przykuła uwagę wszystkich siedzących przy stole kobiet. Przepis na ciasto został natychmiast zanotowany i pieczołowicie schowany w damskich torebkach.
– A ja to sobie czasem po prostu na noc piję siemię lniane – oznajmił wujek Leszek, poluzowując krawat. – I ciśnienie obniży, i cholesterol. Potem człowiek może bez wyrzutów poprosić o drugi kawałek tortu… – Wujek wymownie spojrzał na babcię, która natychmiast uzupełniła zawartość jego talerza. Cisza, która panoszyła się przy stole na początku przyjęcia, nie wiadomo kiedy pierzchła gdzie pieprz rośnie.
Zajęci porównywaniem doświadczeń zdrowotnych goście nawet nie zauważyli, gdy zniknęliśmy pod stołem z wielką garścią owsianych ciasteczek i kawałkiem tortu, który bez widelczyka i serwetek smakował o wiele lepiej. Przez resztę wieczoru wychodziliśmy kilkakrotnie, by uzupełnić zapasy, z których część schowaliśmy w babcinych pantoflach. Ożywieni dyskusją dorośli nabrali bowiem nagle apetytu i żal nam się zrobiło staruszki, która z pewnością liczyła na to, że coś jej z przyjęcia zostanie. Dzięki naszej pomysłowości nie musiała się już o to martwić, a my – zadowoleni z dobrego uczynku – nie wiadomo kiedy zasnęliśmy pod stołem, ciesząc się, że urodziny babci udało się jednak uratować.

Anna Paszkiewicz na #TataMariusz

Anna Paszkiewicz

Autorka kilkudziesięciu książek dla dzieci (m.in. Abstrakciki; Marzenie; Detektyw Bzik; Pafnucy, ostatni smok; Coś i nic; Prawy i lewy; Trzy życzenia). Na stałe współpracuje z czasopismem dla dzieci niewidomych i niedowidzących Promyczek. Od lat organizuje w przedszkolach i szkołach spotkania promujące czytelnictwo. Uwielbia podróże, truskawki, malarstwo abstrakcyjne i wędrówki po górach, podczas których ładuje swoje „pisarskie baterie”. To właśnie tam, w ciszy i z dala od zgiełku miasta do głowy przechodzą jej najdziwniejsze literackie pomysły…

Wszelkie kopiowanie i rozpowszechnianie utworów w jakiejkolwiek formie bez zgody autora będzie rodziło skutki prawne na podstawie ustawy z dn. 4 lutego 1994 r. o Prawie autorskim i prawach pokrewnych.

Dowiedz się więcej ? klik.