Anna Paszkiewicz – Plosiaczek. Rozdział 1. Wieża

Posłuchaj

Subskrybuj!

#TataMariusz na Spotify

Spotify

#TataMariusz na Apple Podcasts

Apple Podcasts

#TataMariusz na Google Podcasts

Google Podcasts

#TataMariusz na YouTube

YouTube

#TataMariusz na Podcast Addict

Podcast Addict

#TataMariusz na Player FM

Player FM

Przeczytaj

Wszystko zaczęło się od kawałka różowego materiału, który mama Stasia przypadkiem znalazła w pawlaczu. Nikomu niepotrzebny, w sam raz nadawał się na przytulankę. Kilka nitek, dwa czarne guziki, odrobina różowego filcu – i oto pojawiłem się ja, Plosiaczek.
Nie pamiętam dokładnie momentu swoich narodzin. Może to dobrze, bo przyszywanie oczu albo uszu z pewnością nie było miłym doświadczeniem. Kiedy mama skończyła pracę, nagle ujrzałem wokół siebie fascynujący i kolorowy świat. Dopiero potem dowiedziałem się, że to pokój Stasia – małego chłopczyka, który wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami.
– O, plosiaczek! – usłyszałem po chwili, a potem małe rączki chwyciły mnie mocno i przytuliły, co było bardzo, bardzo przyjemne. Później zrobiło się trochę mniej miło, bo Staś pociągnął mnie za ogon, chcąc sprawdzić, czy mocno się trzyma. Na szczęście ogon został na swoim miejscu, podobnie jak oczy i filcowy ryjek.
– Jaki śliczny różowy koteczek! – zawołała nagle jakaś starsza pani, która weszła do pokoju. Zanim się obejrzałem, zasypała Stasia mnóstwem uścisków i całusów, a potem przywitała się z mamą, podając jej swój płaszcz i kapelusz. – Nastaw wodę na herbatę, a ja tymczasem pobawię się z moim ukochanym wnuczkiem. No, chodź do babci, Stasieńku!
Zajęty ścieraniem babcinej szminki Stasieniek nie wyglądał na przesadnie zadowolonego. Babcia, która najwyraźniej tego dnia zapomniała o włożeniu okularów, nie przejmując się miną wnuczka, ochoczo rozpoczęła zabawę.
– No, pokaż babci, gdzie kotek ma oczko – ponagliła zdezorientowanego Stasia. Ja też byłem trochę zdziwiony, bo po pierwsze, moja prosiaczkowatość rzucała się w oczy, a po drugie, czarnego oczka na różowym tle trudno było nie zauważyć. Po oczku przyszła kolej na inne części ciała i dopiero przy ryjku babcia nieco się zawahała.
– Och… to może przynieś teraz jakieś klocki – zaproponowała, najwyraźniej zdając sobie sprawę ze swojej pomyłki. Ucieszyłem się, że to już koniec oględzin, bo cała zabawa wydała mi się strasznie głupia. Babcia z pewnością nie byłaby zadowolona, gdyby ktoś wkładał jej do nosa palec, tylko dlatego że ktoś inny nie zna się na anatomii.
Przez kilka minut babcię i Stasia pochłaniało budowanie wieży. Starsza pani postawiła im obojgu ambitny cel wzniesienia wysokiej budowli. Rozparty na podłodze obok łóżka z przyjemnością obserwowałem zabawę, która Stasiowi sprawiała mnóstwo radości. Za każdym razem, gdy wieża sięgała mu do pasa, mój mały przyjaciel przewracał ją, głośno się przy tym śmiejąc.
– Stasieńku, nie tak, poczekaj! – bezskutecznie protestowała babcia. – Najpierw musimy SKOŃCZYĆ budować, a dopiero potem możesz wszystko zburzyć.
Staś spojrzał na nią zdziwiony, a kiedy wieża znów osiągnęła swój niewielki rozmiar, ochoczo wziął się do niszczenia. Starsza pani popatrzyła na niego z wyrzutem, a potem nagle zaczęła zbierać klocki i chować je do pudełka. Podobnie jak Staś poczułem się rozczarowany, że to już koniec zabawy, bo, moim zdaniem, burzenie było o wiele fajniejsze niż czekanie, aż babcia skończy wszystko ustawiać.
– Chodź, napijesz się ze mną herbatki – powiedziała babcia, powoli gramoląc się z uprzątniętej podłogi. Staś nie miał jednak ochoty nigdzie iść i w ramach protestu położył się na dywanie, gotów zostać na nim do końca babcinej wizyty. Kiedy wreszcie nieco urażona starsza pani wyszła z pokoju, chwycił mnie za raciczkę i posadził obok klocków, wracając do przerwanej zabawy. Tego dnia zburzyliśmy razem chyba z tysiąc wież i żadnemu z nas nie przeszkadzało, że wcześniej nie zostały całkiem zbudowane.

Anna Paszkiewicz na #TataMariusz

Anna Paszkiewicz

Autorka kilkudziesięciu książek dla dzieci (m.in. Abstrakciki; Marzenie; Detektyw Bzik; Pafnucy, ostatni smok; Coś i nic; Prawy i lewy; Trzy życzenia). Na stałe współpracuje z czasopismem dla dzieci niewidomych i niedowidzących Promyczek. Od lat organizuje w przedszkolach i szkołach spotkania promujące czytelnictwo. Uwielbia podróże, truskawki, malarstwo abstrakcyjne i wędrówki po górach, podczas których ładuje swoje „pisarskie baterie”. To właśnie tam, w ciszy i z dala od zgiełku miasta do głowy przechodzą jej najdziwniejsze literackie pomysły…

Wszelkie kopiowanie i rozpowszechnianie utworów w jakiejkolwiek formie bez zgody autora będzie rodziło skutki prawne na podstawie ustawy z dn. 4 lutego 1994 r. o Prawie autorskim i prawach pokrewnych.

Dowiedz się więcej ? klik.