Anna Paszkiewicz – Plosiaczek. Rozdział 2. Za tatusia

Posłuchaj

Subskrybuj!

#TataMariusz na Spotify

Spotify

#TataMariusz na Apple Podcasts

Apple Podcasts

#TataMariusz na Google Podcasts

Google Podcasts

#TataMariusz na YouTube

YouTube

#TataMariusz na Podcast Addict

Podcast Addict

#TataMariusz na Player FM

Player FM

Przeczytaj

– Dlaczego on nic nie je? – po raz nie wiadomo który zapytała ciocia Jadzia, do której zabrano nas pewnej niedzieli. Ciocia posadziła Stasia obok mamy i taty, a mnie – na skutek gwałtownych protestów chłopca przeciwko naszemu rozstaniu – pozwoliła w końcu przycupnąć na stole, tuż obok wazonu z kwiatami.
– Może po prostu nie jest głodny – odparła mama, nie przejmując się wcale tym, że jej synek od kilku minut grzebie łyżeczką w miseczce w kaczuszki. Miseczka pełna była ziemniaków, kawałków wątróbki i szpinaku, a całość – nawet mnie, choć prosiaczki nie są zbyt wybredne – wydawała się mało apetyczna.
– Chłopcy w jego wieku powinni się dobrze odżywiać – oznajmiła ciocia głosem nieznoszącym sprzeciwu. – Dziwię się, że tak lekko to traktujesz. Zanim się obejrzysz, będzie miał anemię. Albo coś gorszego.
Na wszelki wypadek przyjrzałem się Stasiowi dokładniej, choć, moim zdaniem, nie wyglądał anemicznie. Wiercił się jak zawsze, machając nogami pod stołem i próbując odsłonić kawałek namalowanej na misce kaczuszki, która ukryła się pod górą jedzenia. Kaczuszka się nie pokazała, za to na białym obrusie pojawiło się nagle mnóstwo plam w ślicznym, szpinakowym kolorze.
Ciocia, niespecjalnie zachwycona nowym zielonym wzorem, zachowała jednak kamienny wyraz twarzy. Jak gdyby nigdy nic usiadła obok chłopca i chwyciwszy za łyżkę, powiedziała:
– Z niejednym niejadkiem już sobie poradziłam. Zaraz zobaczysz, Haniu, że twój syn zje wszystko, co do ostatniego okruszka.
Hania, czyli mama Stasia, tylko się uśmiechnęła, ciekawa efektu ciocinych starań. Dobrze już wiedziałem, że jej zdaniem dzieci nie należy zmuszać do jedzenia. Ale skoro ciocia chciała się o tym przekonać osobiście…
– No już, kochanie, otwórz buzię – łagodnie poprosiła ciocia. – Pierwsza łyżeczka będzie za tatusia…
– Nie – odpowiedział Staś, mocno zaciskając usta i odwracając głowę. Usadowiłem się wygodniej, by lepiej wszystko widzieć. Nawet rodzice Stasia przestali jeść i z uwagą obserwowali rozwój wypadków. Zanosiło się na niezłą zabawę.
– Ależ Stasiu, tylko popatrz, jaki tatuś jest chudziutki i mizerny. Chyba nie chcesz wyglądać tak jak on? – kontynuowała ciocia, niezrażona pierwszym niepowodzeniem. Fakt że tatuś Stasia był po prostu szczupły, ale na pewno nie chudy, zwyczajnie umknął jej uwadze. Być może ciocie mają w tym zakresie jakieś własne kryteria oceny, a może to tylko ta ciocia nie odróżniała szczupłości i chudości? W każdym razie tata nie poczuł się urażony.
– Nie – stanowczo odparł Staś, na którym argumenty cioci nie zrobiły najmniejszego wrażenia. – Nie ciem – dodał na wszelki wypadek, gdyby ciocia Jadzia miała jakieś wątpliwości.
– Stasiu, tak nie można. Musisz być duży i silny. Ciocia przygotowała pyszny i zdrowy szpinaczek, który teraz grzecznie zjesz. O, popatrz, mucha! – zawołała nagle, próbując odwrócić uwagę chłopca. Staś, który pałał wielką miłością do wszelkich stworzonek, zwłaszcza małych i bardzo ruchliwych, odwrócił się na chwilę we wskazanym kierunku, skutkiem czego w jego ustach wylądowała zawartość łyżeczki. Pewna zwycięstwa ciocia z triumfującą miną spojrzała na mamę. Mama spojrzała na Stasia, lecz zanim zdążyła powiedzieć chociaż jedno słówko, mój przyjaciel wszystko wypluł, a potem chwycił miskę z jedzeniem i… Cóż, powiem tylko, że upstrzona szpinakiem nowa fryzura cioci wyglądała naprawdę okazale i pięknie komponowała się z jej równie zielono-wątróbkową sukienką. Ku mojej i Stasia radości wizyta skończyła się szybciej niż było to planowane, więc zostało nam dużo czasu na wieczorną zabawę. A ciocia? Ciocia już nigdy więcej nie próbowała dokarmiać Stasia, a podczas wspólnych posiłków siadała przy drugim końcu stołu. Trochę szkoda, bo chętnie bym się przekonał (i Staś pewnie też), czy do twarzy jej na przykład w czerwonym spaghetti…

Anna Paszkiewicz na #TataMariusz

Anna Paszkiewicz

Autorka kilkudziesięciu książek dla dzieci (m.in. Abstrakciki; Marzenie; Detektyw Bzik; Pafnucy, ostatni smok; Coś i nic; Prawy i lewy; Trzy życzenia). Na stałe współpracuje z czasopismem dla dzieci niewidomych i niedowidzących Promyczek. Od lat organizuje w przedszkolach i szkołach spotkania promujące czytelnictwo. Uwielbia podróże, truskawki, malarstwo abstrakcyjne i wędrówki po górach, podczas których ładuje swoje „pisarskie baterie”. To właśnie tam, w ciszy i z dala od zgiełku miasta do głowy przechodzą jej najdziwniejsze literackie pomysły…

Wszelkie kopiowanie i rozpowszechnianie utworów w jakiejkolwiek formie bez zgody autora będzie rodziło skutki prawne na podstawie ustawy z dn. 4 lutego 1994 r. o Prawie autorskim i prawach pokrewnych.

Dowiedz się więcej ? klik.